Rok temu Junshiro był przez chwilę liderem Pucharu Świata, w tym roku tego zaszczytu dostąpił jego brat Ryoyu. To już kolejne rodzeństwo, które odnosi sukcesy na światowych skoczniach...
Gdy myślimy o rodzeństwach wśród skoczków, na myśl nasuwa się przede wszystkim ekipa słoweńska z braćmi Prevc - wśród nich konkursy Pucharu Świata wygrywali (a także zakładali żółty plastron) Peter i Domen. Inne przykłady to bracia Kot (Maciej i Jakub), Miętus (Krzysztof i Grzegorz), Hautamäki (Matti i Jussi), Ahonen (Janne i Pasi) czy siostry Pałasz (Magdalena i Katarzyna), a także wiele innych; nie jest bowiem rzadkością, że motywacją do uprawiania sportu często jest fakt, iż ktoś z rodziny już się tym zajął.

Sytuacje, kiedy rodzeństwo odnosi duże sukcesy, nie są zbyt częste. Dziś mieliśmy jednak kolejny przykład na to, że jest to możliwe - nieco ponad rok po tym, jak inauguracyjny konkurs Pucharu Świata 2017/2018 w Wiśle wygrał Junshiro Kobayashi, na najwyższym stopniu podium drugiego indywidualnego konkursu sezonu - tym razem w Ruce - stanął jego brat Ryoyu. Obaj po swoich triumfach zdobywali żółty plastron lidera klasyfikacji generalnej cyklu (choć trzeba przyznać, że w przypadku Junshiro było to całkiem oczywiste).

Po tym, jak Ryoyu stanął na najniższym stopniu podium w Wiśle, usłyszeliśmy, że bracia Kobayashi kochają Polskę. A co 22-latek powiedział po dzisiejszym, pierwszym w karierze - triumfie? Niewiele:

- Cieszyłem się dzisiejszymi zawodami - przyznał Japończyk podczas konferencji prasowej.

Zawodnik, który ma teraz 30 punktów przewagi nad Kamilem Stochem, nie nastawia się na konkretny wynik w niedzielnym konkursie. Zamiast tego wyznaje dobrze znaną filozofię...

- Jutro chciałbym oddać dwa dobre skoki - zakończył swoją skromną wypowiedź.