Już tylko kilkadziesiąt godzin dzieli nas od powrotu Severina Freunda do rywalizacji w Pucharze Świata. Czego Niemiec oczekuje po startach w Ruce, jak i kolejnych w tym sezonie?
Ostatnio Severin Freund brał udział w zawodach Pucharu Świata 4 stycznia 2017 roku - z późniejszych startów wyeliminowały go dwie kontuzje więzadła przedniego krzyżowego w prawym kolanie. W najbliższy piątek przymusowy urlop Niemca się skończy - po 688 dniach znów weźmie udział w oficjalnych treningach i kwalifikacjach.

Oczywiście Freund ma za sobą rehabilitację, treningi poza skocznią, jak i na skoczni.

- Nie mogłem doczekać się pierwszego skoku, wielokrotnie mi się to śniło. Zajmuję się tym sportem od jakichś 24 lat, więc nic dziwnego, że brakowało mi go - przypominał sobie Freund pierwszy skok po urazie. - Ciało zapamiętuje ruchy na długo. Oczywiście, mój pierwszy skok nie należał do najlepszych. Miałem jednak uczucie "powrotu do domu". Wszystko było takie znajome.

Niemiec zaznacza, że w ogóle nie myślał o zakończeniu kariery:

- Od razu po odniesieniu kontuzji czułem, że to jeszcze nie jest mój czas na skończenie ze skokami. Ta zabawa, radość z rywalizacji są niesamowitym bodźcem, który daje wiele energii.

Trzydziestolatek, rzecz jasna, zdaje sobie sprawę, że powrót nie będzie taki łatwy:

- Dwa lata przerwy oczywiście nie pozostaną bez śladu, a inni zawodnicy przecież nie pozostawali w miejscu. Gdy byłem kontuzjowany, skoki stawały się coraz szybsze. Mimo to uważam, że wciąż jestem w stanie rywalizować, ponieważ zawsze byłem jednym z szybszych zawodników - mówi optymistycznie.

Niemiec nie wskazuje zatem, kiedy powinien wrócić do najwyższej formy, nie ma też ściśle określonych priorytetów na tę zimę:

- Muszę przyznać, że Turniej Czterech Skoczni nie jest moim głównym celem sezonu - odbywa się po prostu za wcześnie. Oczywiście, w skokach wszystko może dziać się bardzo szybko, ale przypuszczam, że powrót do formy zajmie trochę czasu. Zwracam więc uwagę nie tyle na TCS, co na cały Puchar Świata.