Miniony sezon był niezwykle rozczarowujący dla Petra Prevca, który jeszcze nie tak dawno imponował swoją regularnością i stałą obecnością w czołówce. Słoweński skoczek przyznał, że w Pjongczangu stracił zaufanie do Gorana Janusa.
Najstarszy z braci Prevc zakończył sezon na piętnastym miejscu w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata - tym samym uplasował się poza czołową dziesiątką po raz pierwszy od sezonu 2011/2012 (wówczas również sklasyfikowany był na piętnastym miejscu).

- Cieszę się, że to już koniec sezonu. Przynajmniej na koniec wyniki były lepsze - w serii próbnej skok był dobry, a w konkursie dwa razy osiągnąłem 230 metrów. Jest różnica, gdy lądujesz nie na 227., a na 232. metrze, bo ten drugi skok da ci więcej radości. Mimo że ostatecznie zająłem ósme miejsce, które było niemal moim maksimum w tym sezonie - przyznał Słoweniec. - Biorąc pod uwagę, że to mój najgorszy wynik w klasyfikacji generalnej od 2012 roku, to ten sezon jest rozczarowaniem. Nie mogę być zadowolony, kiedy wiem, na co mnie stać. Zwłaszcza jeśli widzę, jakie błędy popełniałem i jaki to miało wpływ na wyniki, jakie osiągałem.

Krótko po zakończeniu finałowego konkursu koordynator ds. skoków i kombinacji norweskiej słoweńskiej federacji Ljubo Jasnič ogłosił, że Goran Janus nie będzie już szkoleniowcem tamtejszej reprezentacji.

- Myślę, że kiedy sezon ci nie wychodzi, to możesz być bardzo krytyczny. Na razie nie chcę tego komentować, bo Puchar Świata właśnie się skończył. Poczekajmy kilka dni i zobaczymy, w jakim kierunku to wszystko będzie się rozwijać - stwierdził dyplomatycznie, chociaż w jednym z wcześniejszych wywiadów przyznał, że w Pjongczangu stracił zaufanie do trenera.

- Zaczęliśmy jeździć z zawodów na zawody, tylko i wyłącznie czekając, czy coś się uda, czy nie; próbując tego czy owego... Zupełnie bez jakiegoś planu. Ale ostatecznie straciłem zaufanie do niego, kiedy powiedział wam - dziennikarzom - w Pjongczangu, że ma umowę do 2020 roku... Wtedy pomyślałem "czy ty pracujesz w skokach dlatego, że masz umowę, czy po to, żeby coś osiągnąć?" - wyjaśniał Prevc. - To było mniej więcej na zasadzie: zawodnicy, wy przygotujcie się do konkursu, wystąpcie, a my będziemy się cieszyć, jak coś z tego wyjdzie. Takie było wrażenie - mówił w gorzkich słowach.