Dla Norwegów pierwsze złoto, dla Polaków pierwszy medal w drużynowym konkursie skoków. Maciej Kot, Stefan Hula, Dawid Kubacki, Kamil Stoch - te nazwiska zapisały się dziś w historii polskiego olimpizmu...
Mistrzowie świata nie zdołali dziś wywalczyć mistrzostwa olimpijskiego - poza zasięgiem byli Norwegowie, wyprzedzili nas także Niemcy. Mimo wszystko Polacy mogą być zadowoleni z brązowego medalu - pierwszego w historii krążka zdobytego na igrzyskach olimpijskich przez drużynę naszych skoczków.

- Myślę, że to spełnienie marzeń każdego z nas. To jest medal olimpijski - nie każdy ma okazję o to walczyć, a my go zdobyliśmy. To coś, co długo będziemy mieli w pamięci, a radosne chwile będziemy sobie przywoływać - powiedział bardzo szczęśliwy Dawid Kubacki.

Dla skoczka z Szaflar to kolejny w tym sezonie sukces - po dwóch podiach w konkursach Pucharu Świata czy brązowym medalu mistrzostw świata w lotach.

- Pokazaliśmy dziś swoje serce do walki, rywalizowaliśmy do ostatniego skoku i wywalczyliśmy brązowy medal. Myślę, że to coś, co doda nam skrzydeł - mówił Kubacki, który jeszcze nie do końca zdawał sobie sprawę z wagi osiągnięcia. - Jest radość, choć trochę przytłumiona - wydaje mi się, że to jeszcze do końca do nas nie dotarło. Wiem, że wykonałem dziś dobrą robotę, ale to musi do mnie dotrzeć. Gdy medale będą wisiały na szyi, z pewnością radość będzie dużo większa.

Nie od dziś było wiadomo, że Polacy mają ogromne szanse na medal - nic nie było jednak pewne aż do ostatniego skoku. Presja była ogromna, a we wspomnianej ostatniej próbie chyba nie do końcą ją zniósł Kamil Stoch...

- To nie tak, że nie było nerwów, bo w ostatnim skoku pokazałem, że jednak trochę się denerwowałem. Z drugiej strony każdy z nas zrobił to, co potrafił, i mamy brąz - przyznał Stoch. - Mogę sobie wyrzucać: co by było, gdyby... Ale to już historia i warto się cieszyć tym, co mamy. To musi do mnie dojść, emocje muszą trochę opaść. Kurczę, jest super - cieszył się złoty medalista sobotniego konkursu.

Stoch podkreślił, że na brązowy medal zapracowało dużo więcej osób niż czwórka skoczków:

- Wielkie brawa dla chłopaków i całego sztabu. Warto też wspomnieć o Piotrku Żyle - mimo że tu nie startował, to cały czas dodawał nam otuchy i jest częścią tego zespołu. Dlatego musimy mu podziękować za postawę godną prawdziwego sportowca - powiedział, po raz kolejny potwierdzając, że sam również jest wielkim sportowcem.

Z brązowej drużyny z Pjongczangu tylko jeden zawodnik nie był w składzie mistrzowskiej drużynówki w Lahti - to Stefan Hula, dla którego dzisiejsze podium z pewnością jest największym sukcesem w karierze:

- Ten sezon jest dla mnie pełen wspaniałych chwil i niespodzianek. Dziękuję drużynie - naprawdę dziękuję - powiedział skromnie skoczek ze Szczyrku. - Myślę, że rywalizowaliśmy do końca; pokazaliśmy sportowego ducha - nie poddawaliśmy się, tylko cały czas walczyliśmy o jak najlepszą lokatę. Było blisko. Jest wspaniale, jesteśmy z siebie dumni i przede wszystkim szczęśliwi.

Lepiej niż w konkursach indywidualnych skakał dziś Maciej Kot, który dołożył ważną cegiełkę do sukcesu:

- Nie ukrywam, że dziś - po tym, co działo się w konkursach indywidualnych - było mi ciężko skakać na wysokim poziomie. Przeanalizowaliśmy tamte skoki, przygotowaliśmy jasny plan do wykonania i udało się go zrealizować. Oczywiście można gdybać, co by było, gdyby forma była taka jak w zeszłym roku - ale trzeba się cieszyć z tego, co jest. Mam poczucie zrealizowania zadania i jestem dumny, że jestem częścią tej drużyny.

Na twarzy niewiarygodnie ambitnego zakopiańczyka mimo wszystko dość rzadko gościł dziś uśmiech.

- Jest wielka radość, większa pewnie pojawi się jutro, gdy te medale będą na szyi, a my nie będziemy tak zmęczeni - tłumaczył Kot. - To są wielkie emocje, które teraz z nas spływają; to świeża sprawa. Oczywiście każdy z nas czuje satysfakcję z dobrze wykonanej roboty.