Martin Schmitt, jeden z najlepiej grających zawodników, wypowiadał się na temat meczu bardzo optymistycznie. "Atmosfera tu jest po prostu wspaniała, to dla mnie ogromna przyjemność i radość, że mogę tu grać, fani przyszli tak licznie. Będziemy starać się wygrać, chociaż teraz wydaje się, że drużyna przeciwników jest silniejsza. Jednak przed nami jeszcze druga połowa i będziemy się starali dać z siebie wszystko" - tak komentował to niezwykłe wydarzenie podczas I połowy meczu. Mimo przewagi artystów, Schmitt zapewniał, że jest jeszcze w stanie zdobyć bramkę. Uczynił to jednak jego kolega - Simone Pinzani, który strzelił gola w ostatniej minucie I połowy meczu. Zapytany o wynik spotkania, Martin wytypował z wyraźnym optymizmem: "3:1 dla drużyny skoczków". Tym razem jednak drużyna RAP-u okazała się silniejsza, wygrywając 4:2.
Później, podczas konferencji prasowej, Martin Schmitt wyjaśniał przyczynę dwóch niepowodzeń w ciągu dwóch dni. "Sądzę, że wygrana artystów była rezultatem ciężkich treningów. Myślę, że oni ćwiczą grę codziennie (śmiech). Jeżeli więc będą kontynuować taki trening, mogą stać się profesjonalistami". Jednak drużyna skoczków nie czuła się przegrana. Adam zdziwiony zapytał: "Jaka przegrana? Była miła zabawa. My nie czujemy się przegranymi." Wcześniej, tuż po zakończeniu meczu, Adam Małysz wyrażał się również bardzo przychylnie o spotkaniu. "Dla nas to nie jest porażka. Dla nas to jest dobra zabawa i cieszyliśmy się bardzo, że pogoda dopisała i tyle publiczności przyszło. Jest to ogromny stadion, i zapełnić tu choć jedną trybuną jest ciężko."

Małysz przypomniał również ideę meczu: "Graliśmy naprawdę na bardzo zaszczytny cel, gdyż nasza Fundacja "Wystarczy chcieć" przeznacza te pieniądze na stypendia dla tych zawodników, którzy rzeczywiście chcą trenować, tych młodych talentów, którzy mają naprawdę ciężko. Natomiast fundacja artystów poświęca pieniądze na szpital dla dzieci. Tak więc jest to bardzo zacny cel i warto brać udział w takich imprezach, by innym pomagać. Każdy może dołączyć jakiś grosik, a przez to powstaje naprawdę bardzo ładny prezent". Adam zapytany o siniaki po meczu, odpowiedział: "Raz tutaj wjechałem ślizgiem, jest dosyć duża trawa, więc troszke zdarłem nogę, ale myślę, że w piłce nożnej to normalne".

Nasz Mistrz zastanawia się już nad formą rewanżu w przyszłości. "Rewanż na skoczni pewnie byłby troszkę za ciężki dla artystów, może wymyślimy jakąś inną dyscyplinę, wszyscy mieliby równe szanse. Myślę, że koszykówka i siatkówka byłaby ciężka, bo oni wszyscy są wysocy.. może curling? (śmiech)" Potem Małysz podsumował swoje wrażenia z meczu: "Zaczęliśmy przygotowania dosyć wcześnie, bo pod koniec kwietnia. Myślę, że kondycyjnie wytrzymałem całkiem dobrze, w zeszłym roku było dużo gorzej. Na pewno artyści byli dużo lepiej przygotowani, my mieliśmy znacznie ciężej. Po raz drugi gramy ze sobą razem, więc trudno jest się zgrać. Ale mimo to, myślę że pokazaliśmy, iż nawet, jeśli czasami nie jesteśmy zgrani, to jesteśmy jedną wielką rodziną i potrafimy naprawdę się dogadywać".

Wspaniałą atmosferę wśród skoczków było widać nie tylko na boisku, ale również na wieczornym bankiecie i wspólniej imprezie w katowickim klubie "Genesis", gdzie zabawa trwała do białego rana.