Decyzja Stefana Horngachera o odrzuceniu Piotra Żyły ze składu na konkurs na dużej skoczni z pewnością była dla wiślanina rozczarowująca, ale jednocześnie w żadnym stopniu nie zaskakiwała...
We wszystkich sześciu seriach treningowych na dużej skoczni Żyła wypadał gorzej od Macieja Kota; w pięciu z nich był najsłabszym z Polaków.

- Moje skoki tutaj nie były dobre. Na skoczni normalnej na początku były w miarę w porządku, później coraz gorzej mi się skakało - przyznał Piotr Żyła. - To kwestia pozycji, nie potrafię znaleźć optymalnej. Szukałem - trochę tak, trochę tak - i nie umiałem znaleźć złotego środka. Męczyłem się przez te wszystkie skoki.

Żyły (ani kibiców) nie dziwi więc decyzja Stefana Horngachera, że w kwalifikacjach do indywidualnego konkursu na dużej skoczni zobaczymy tę samą czwórkę, co na obiekcie normalnym.

- Nie pokazałem nic szczególnego. Już wcześniej wiedziałem, że nie będę skakał w kwalifikacjach, więc nastawiłem się na to mentalnie. Będę kibicował kolegom, żeby im poszło jak najlepiej. Oby medali dla nas nie zabrakło!

Pewniakami do reprezentacji na konkurs na dużej skoczni od początku wydawali się Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Stefan Hula. Sprawa ostatniego miejsca miała rozstrzygnąć się pomiędzy Żyłą i Maciejem Kotem.

- Walczyliśmy nie pomiędzy sobą, tylko każdy z sobą samym - zaznaczył Żyła. - Każdy chciał oddawać jak najlepsze skoki, pokazać się z jak najlepszej strony. Na skoczni nie bijemy się, tylko skaczemy - zakończył.