Stefan Horngacher nie ma wątpliwości, że wczorajszy konkurs nie był dla wszystkich sprawiedliwy - choć był przeciwny odwołaniu drugiej serii. Szkoleniowiec z optymizmem myśli już o zawodach na dużej skoczni.
- Nie jesteśmy rozczarowani. Wynik nie był dobry dla Polski, ale dla skoków narciarskich jako dyscypliny sportowej - jak najbardziej. Konkurs sam w sobie nie był zły, bywało gorzej - choćby na Kulm w tym roku. Widzieliśmy wiele bardzo dobrych skoków, wszystko było świetnie przygotowane. Tylko wiatr nie był optymalny... - ocenił austriacki szkoleniowiec.

Jedynym problemem podczas wczorajszej rywalizacji był wspomniany przez trenera Polaków wiatr:

- Warunki mieściły się w dopuszczalnych granicach, choć nie były w stu procentach sprawiedliwe. Pozostaje niesmak, że zawody na igrzyskach olimpijskich odbyły się w takich warunkach - stwierdził gorzko Horngacher. - Musimy zaakceptować ten wynik. Dla mnie ważna jest świadomość, że była możliwość wygrania tego konkursu, zdobycia dwóch, a nawet trzech medali. Teraz musimy z tą pewnością siebie przystąpić do kolejnych zawodów. Wszyscy są bardzo zmotywowani i dadzą z siebie wszystko w kolejnych konkursach.

Mimo że na półmetku konkursu mieliśmy na czele dwóch Polaków, Horngacher uważa, że odwołanie drugiej serii i uznanie wyników po pierwszej rundzie za ostateczne, nie byłoby dobrym rozwiązaniem:

- To nie ja decyduję o odwołaniu konkursu. Moim zdaniem w momencie, gdy Simon Ammann był pięciokrotnie ściągany z belki startowej, sędziowie powinni zarządzić przerwę i zastanowić się nad tym, co dalej zrobić. Uważam, że zawsze lepiej jest przeprowadzić także drugą serię konkursową. Nie wydaje mi się, że ktokolwiek chciał jej odwołania - każdy musi mieć drugą szansę, zwłaszcza w tak trudnych warunkach. Dla nas ostatecznie nie było to korzystne - był wiatr pod narty, ale niezbyt silny. Kamil, żeby objąć prowadzenie, musiał uzyskać 114 metrów - a to nie było możliwe w tych warunkach. Jeśli musisz skoczyć pięć metrów za "hill size", żeby wygrać konkurs, to za dużo - wtedy ten parametr staje się niepotrzebny.

Szansę na walkę o medale szybko stracił Dawid Kubacki. Co ciekawe, od strony technicznej jego skok był bardzo dobry:

- To z pewnością nie był błąd Dawida, on wykonał swoją pracę bardzo dobrze. Można nawet powiedzieć, że jego skok był najlepszym, jaki tu oddał. Jednak w pierwszej fazie lotu miał tylny wiatr, nie miał żadnych szans. Po zawodach był bardzo rozczarowany.

Austriak wciąż jest przekonany, że jego podopieczni mogą z Pjongczangu przywieźć medale:

- Wczoraj rozmawiałem z zawodnikami. Powiedziałem im, że jestem zadowolony z ich skoków, a każdy z nich perfekcyjnie wykonał swoją pracę. Przypomniałem, że czasem mamy mniej lub więcej szczęścia, a teraz powinniśmy już myśleć o kolejnych wyzwaniach. Cały czas jesteśmy w dobrej formie, nic się nie zmieniło - na dużej skoczni dalej będziemy realizować nasz plan - zakończył optymistycznie.