24 lata Niemcy czekali na kolejnego indywidualnego mistrza olimpijskiego w skokach. Dziś złoty medal wywalczył Andreas Wellinger - i z pewnością nie jest to tytuł zdobyty przypadkowo...
Już po treningach i wygranych kwalifikacjach jasne było, że Andreas Wellinger będzie jednym z największych faworytów do medali:

- Po ostatnich kilku dniach wiedziałem, że jestem w wysokiej formie, wygrałem kwalifikacje - mówił Niemiec. - Wiedziałem, że mogę tego dokonać, ale w tej chwili nie potrafię znaleźć słów, które opisałyby, jak się czuję. Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Pewnie uświadomienie sobie tego, czego dokonałem, zajmie kilka godzin - albo i dni.

Po pierwszej serii Wellinger był dopiero piąty, ale fantastyczna druga próba - 113,5 metra - pozwoliła mu objąć prowadzenie. Pierwszego miejsca nie pozbawili go później Richard Freitag, Johann Andre Forfang, Kamil Stoch i Stefan Hula. Niemiec liczył, że powalczy o medal, ale zwycięstwo wydawało mu się poza zasięgiem:

- Mój drugi skok był bardzo, bardzo dobry. Już na początku wiedziałem, że polecę daleko - a byłem świadomy tego, że do drugiego miejsca nie tracę wiele. Nie było łatwo czekać na kolejnych czterech zawodników, ale ostatecznie stało się coś niewiarygodnego.

Choć wielu skoczkom dały się we znaki trudne warunki panujące podczas niemal trzygodzinnego konkursu, na podium nie stanęli zawodnicy przypadkowi - wszyscy w ostatnim czasie pokazywali wysoką formę.

- Warunki mimo wszystko były dość równe, a jeśli dało się z siebie wszystko, to można było być w czołówce - ocenił Wellinger, który po wygranej najbardziej chciał napić się piwa.

Nie dziwi fakt, że ze zwycięstwa swojego podopiecznego bardzo zadowolony jest Werner Schuster:

- Byliśmy na tej skoczni bardzo mocni; miałem nadzieję, że konkurs nie zakończy się po pierwszej serii. Wierzyłem w Andiego, który w korzystnych warunkach oddał perfekcyjny skok. Wcześniej był najlepszy w czterech z ośmiu serii treningowych (w tym kwalifikacyjnej - red.), więc zdecydowanie jest zasłużonym zwycięzcą.

Austriacki trener niemieckiej ekipy mógł cieszyć się także z postawy innych swoich zawodników - Markus Eisenbichler, Richard Freitag i Karl Geiger zajęli miejsca od ósmego do dziesiątego.

- Fakt, że w czołowej dziesiątce mieliśmy aż czterech skoczków, daje nam powody do optymizmu przed kolejnymi konkursami - zakończył Schuster.