Na półmetku dzisiejszego konkursu w Pjongczangu wydawało się, że Stefan Hula jest na najlepszej drodze po złoty medal olimpijski. Druga runda dość brutalnie to zweryfikowała...
Świetny skok w pierwszej serii konkursowej sprawił, że wielu wieszało już złoty medal na szyi Stefana Huli. Jak się okazało, wirtualna dekoracja miała miejsce zbyt wcześnie - ostatecznie zawodnik ze Szczyrku był piąty.

- To był szalony konkurs, nie było jak w kwalifikacjach. Pierwszy skok był super; wydaje mi się, że drugi też, ale na początku brakowało powietrza. Cóż... Myślałem, że na medal wystarczy; patrzę - odjęli mi tyle punktów za wiatr... no i trudno - mówił rozczarowany Stefan Hula. - Rywale w drugiej serii oddali świetne skoki - dodał.

Podobną sytuację Hula przeżył podczas zawodów Pucharu Świata w Zakopanem - wtedy też prowadził po pierwszej serii, ale zakończył konkurs poza podium. Tu stawka była o wiele wyższa...

- Nie denerwowałem się - zapewnił Hula. - Czułem się dobrze, bo wiem, na co mnie stać - na bardzo dobre skoki. Starałem się robić wszystko krok po kroku, jak wcześniej. To skoki - nie wszystko zależy od nas.

Mimo wszystko doświadczony zawodnik nie załamuje się i jest zadowolony z wielkiego osiągnięcia, jakim z pewnością jest zajęta przez niego lokata.

- Piąte miejsce na igrzyskach to dla mnie wielki sukces. Z jednej strony bardzo się cieszę, z drugiej - jest niedosyt - przyznał. - Myślę, że powinniśmy być z siebie zadowoleni, dumni. Pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony, że jesteśmy w wysokiej dyspozycji. Mimo że nie ma medalu, choć był tak blisko, jest to dla mnie piękny czas - zakończył.