Nie tylko Kamil Stoch i Piotr Żyła byli polskimi bohaterami niedzielnego konkursu w Willingen. W czołówce znalazło się także trzech innych naszych reprezentantów - Dawid Kubacki, Maciej Kot i Stefan Hula...
Po pierwszej serii jedną nogą na podium stał już Dawid Kubacki. Druga runda odwróciła kartę, a skoki na odległość 138 i 133,5 metra ostatecznie dały mu siódme miejsce.

- Konkurs udany, mieliśmy dwóch Polaków na podium. Ja ze swoich skoków też jestem zadowolony. Bardzo pozytywny dzień - mówi Kubacki, któremu w osiągnięciu lepszego rezultatu w finale przeszkodził nieco wiatr: - Warunki były ciężkie, a mój skok naprawdę dobry. Za progiem było dość fajnie, wiało pod narty, ale na dole nie było nic i nie udało się odlecieć.

Dla Kubackiego igrzyska w Pjongczangu będą drugimi w karierze, ale pierwszymi, na których będzie jednym z faworytów do medali. Polak nie myśli jednak o otoczce związanej z wielką imprezą...

- Wierzę w siebie i w to, że bardzo dobrze przepracowałem okres przygotowawczy. Mamy swoje do zrobienia. Myślenie o tym, co będzie, nie jest dla nas istotne. Musimy się skupić na tym, co mamy do zrobienia na skoczni tu i teraz. Tego będziemy się trzymać.

Jedną lokatę niżej uplasował się Maciej Kot, który nabrał wiatru w żagle po wczorajszym słabszym występie. Zwłaszcza pierwszy skok zakopiańczyka (142 metry) dawał powody do uśmiechu:

- Dostałem duży zastrzyk energii. Pełni radości nie ma, ale elementy techniczne były wykonane lepiej - i to pozwoliło skakać lepiej, dało lepszy rezultat. Trzeba to przeanalizować, znaleźć pozytywne strony i od pierwszego skoku w Korei realizować gotowy plan - opowiadał Kot. - Idę w dobrą stronę. Wczoraj miałem ciężki dzień, pojawiły się drobne problemy, które powodowały duże straty punktowe, był też pech do warunków. Dziś w pierwszej serii miałem dobre warunki, w drugiej znów było gorzej, ale mimo to udało się utrzymać miejsce w pierwszej dziesiątce.

Polak liczy, że w Korei będzie jeszcze lepiej, zwłaszcza w pierwszym konkursie:

- Skocznia w Pjongczangu bardzo mi odpowiada. To dość specyficzny obiekt, oczywiście dużo mniejszy od tego w Willingen. Zawsze dobrze skakałem na mniejszych obiektach, w tym upatruję swojej szansy, to daje mi dużo pozytywnej energii. Wiem, jak tam trzeba skakać. Od początku chcę pokazać skoki na najwyższym poziomie i pojawiać się wysoko na liście wyników.

Czołową dwunastkę zamknął Stefan Hula. Na półmetku zawodnik ze Szczyrku był dopiero dwudziesty trzeci, ale fantastyczna próba w drugiej serii (145 metrów w świetnym stylu) pozwoliła mu znacznie awansować:

- Bardzo cieszę się z tego skoku - spokojny, daleki, wiatr pomógł. Konkurs w naszym wykonaniu bardzo dobry, choć nie był łatwy, bo z wiatrem bywało różnie - opowiadał Hula, który na igrzyskach olimpijskich wystąpi już trzeci raz w karierze. - Mam bardzo dobre wspomnienia z igrzysk, debiutowałem w Turynie 2006 roku - emocje były wielkie. Szkoda, że wtedy nie mieszkaliśmy w wiosce olimpijskiej, bo nie czuliśmy do końca tego klimatu. W Vancouver skakałem całkiem dobrze, a Adam zdobył dwa medale. Koreę również dobrze wspominam, wygrałem tam Puchar Kontynentalny - stwierdził dwunasty zawodnik niedzielnego konkursu.