Prawie trzynaście miesięcy czekał Piotr Żyła na swoje kolejne miejsce na podium zawodów Pucharu Świata. Trzeba przyznać, że dzisiejsza trzecia lokata wiślanina była niespodziewana, ale zasłużona.
Po rozczarowującym weekendzie w Zakopanem (Żyła nie wystąpił w konkursie drużynowym, a w indywidualnym był dwudziesty ósmy) w Willingen od samego początku Polak spisywał się wyraźnie lepiej.

- Dopiero od tego weekendu pracuję tak, jak powinienem. Zmieniłem wszystko - pozycję, ruszanie z belki, zacząłem jeździć jak każdy inny zawodnik. No i w sumie fajnie - powiedział w swoim stylu. - Szczerze mówiąc, uczę się skakać dopiero od piątku. Zmieniliśmy ruszanie z belki, bo tam skok się zaczyna i kończy. To zaczęło fajnie funkcjonować, ze skoku na skok było coraz lepiej, czułem się coraz pewniej w tej pozycji i przyjemniej się mi skakało. Nie musiałem koncentrować się na tym, jak mam ruszać. Trener dokładnie powiedział mi, co mam robić i tak robiłem. I fajnie - dodał Żyła.

Na liście wyników Żyły w tym sezonie zdecydowanie więcej jest pozycji dwucyfrowych - w czołowej dziesiątce Polak znalazł się dopiero trzeci raz (po Wiśle i Engelbergu).

- Cierpliwość to podstawa. Trzeba spokojnie przeczekać gorszy okres. W Zakopanem miałem chyba najtrudniejsze momenty tej zimy, ale już mam to za sobą. Teraz znowu mogę pracować - w końcu w dobrą stronę - mówił radośnie. - Po takim fajnym starcie jest dużo motywacji do dalszej pracy i trenowania. Na pewno fajnie stanąć na podium Pucharu Świata.

Żyła nie może się już doczekać wyjazdu do Pjongczangu. Tam, jak sam sugeruje, nie wyniki będą najbardziej istotne...

- Fajnie być na igrzyskach, zostać powołanym i pokazywać swoje skoki. Wiadomo - chciałoby się wygrywać, ale trzeba robić swoje i cieszyć się, że można tam być, walczyć - dla siebie i Polski - zakończył nieco górnolotnie.