Z jednej strony niewykorzystana szansa, z drugiej - najlepszy wynik w karierze. Po czwartym miejscu zajętym w Zakopanem Stefan Hula chyba może być z siebie zadowolony... Czy jest?
Dotychczas Stefan Hula sześć razy meldował się w czołowej dziesiątce indywidualnych zawodów Pucharu Świata, a jego najlepszym wynikiem było piąte miejsce zajęte niespełna miesiąc temu w Oberstdorfie. Dziś uplasował się oczko wyżej, choć na półmetku rywalizacji prowadził...

- Cieszę się z czwartego miejsca. Gdyby przed Zakopanem ktoś mi powiedział, że wygramy drużynówkę i będę czwarty indywidualnie, brałbym w ciemno. Wiadomo - jest lekki niedosyt, ale jest OK - zapewnia Hula, dodając: - Cóż, troszkę zabrakło. Szkoda, bo była szansa, ale trzeba było ją wykorzystać. Drugi skok nie był najlepszy, trochę za wcześnie się odbiłem. Minimalnie zabrakło do "pudła" - trzeba to zaakceptować, przyjąć, wierzyć i walczyć dalej.

Zawodnik ze Szczyrku pierwszy raz stał przed możliwością wygrania konkursu Pucharu Świata - zwykle z tym wiąże się ogromna presja psychiczna...

- Czułem może nie presję, ale wielkie emocje. Starałem się do tego podejść spokojnie, normalnie. Myślę, że niewiele zabrakło, aby mogło być naprawdę pięknie. Ale to "niewiele" to dziś dla mnie wiele - stwierdził.

Co nie udało się dziś, może się udać w przyszłości - tym bardziej, że od początku sezonu Hula prezentuje coraz wyższą dyspozycję.

- Śmieją się, że jestem jak wino. Fizycznie i psychicznie czuję się bardzo dobrze. Nie jestem taki stary... - śmieje się 31-latek.

Z Zakopanego Polak wyjedzie w dobrym nastroju:

- Trzeba mieć naprawdę dużo szczęścia, a do tego oddawać bardzo dobre skoki, aby móc walczyć z najlepszymi i zwyciężać, jak my wczoraj w drużynówce. To było piękne, wspaniały sukces. Z tego ogromnie się cieszę, to niesamowite przeżycie - zakończył "Stefanek".