Sven Hannawald w dalszym ciągu przysparza troski ekipie niemieckiej i swoim kibicom. Teraz rzecznik Niemieckiego Związku Narciarskiego podał, że po kompletnie nieudanym sezonie Hanni cierpi na tzw. "syndrom wypalenia się". Oznacza to drastyczne obniżenie możliwości fizycznych i psychicznych - oraz niezdolność ich odbudowania. Hanni miał się zwierzyć lekarzowi kadry dr. Ernstowi Jakobowi, że nie może sobie sam ze sobą poradzić. Ten pomógł mu zwrócić się do specjalisty i w tej chwili Hanni znajduje się "w najlepszych rękach", pod opieką psychologów klinicznych. Nie podano miejsca jego pobytu. W sumie można więc przypuszczać, że informacja o przeziębieniu Svena była zasłoną dymną.
Jeszcze niedawno Hanni sprawiał jak najlepsze wrażenie. Najpierw wypoczywał na Mauritiusie i wyglądał niemal radośnie, jakby gdzieś na lotnisku w Niemczech zostawił za sobą wszystkie troski. Wiele fanek było wprost zachwyconych zdjęciami Svena w samych tylko kąpielówkach... ;) Ostatnio wybrał się jeszcze ze swoją dziewczyną Suską na Ibizę i w dalszym ciągu absolutnie nie sprawiał wrażenia człowieka załamanego. Oczywiście, takie problemy mogą się ujawnić dopiero po pewnym czasie. Jest to całkowicie możliwe, a wręcz prawdopodobne, jeśli pamiętać, jak pozornie łatwo Sven "odhaczył sezon", starał się o nim zapomnieć.
Jestem redaktorką i jestem svenofanką. Dlatego łatwo mi narazić się na stronniczość, gdy piszę o Hannim. Muszę więc starannie wyjaśnić, dlaczego choć nie uważam, jakoby problem był zmyślony, to jednak podchodzę nieco sceptycznie do tych informacji.
Inny serwis podał informacje o zdrowiu psychicznym skoczka takim tonem, jakby mówił: "No wicie rozumicie, Hanni to wariat i tyle". Tak właśnie brzmią eufemizmy w rodzaju "problemów innej, psychicznej natury". Ten język w dużym stopniu przypomina inne informacje o Svenie, które podawano ostatniej zimy. Przez jakiś czas w serwisach niemieckich panowało wzburzenie: Hanni krytykuje trenera! Podobno sam go wcisnął na miejsce Hessa, a teraz kąsa rękę, która go wykarmiła! Jednak łaatwo było sprawdzić, żę Hanni powiedział tak naprawdę bardzo niewiele: "Przygotowania do sezonu nie były dobrze przeprowadzone, trening był za mało dostosowany do specyfiki dyscypliny". Od takiej wypowiedzi bardzo daleko jest do "Mamy złego trenera, zawaliliśmy przygotowania". Serwisy niemieckie zareagowały natomiast niemalże nagonką na skoczka, nieustannym zarzucaniem mu, że szuka winy u innych. Dlatego teraz staram się ostrożnie podchodzić do informacji w serwisach niemieckich.
Informację podaje kilka stron. Wygląda na to, że Hanni rzeczywiście ma jakieś problemy, że z opóźnieniem kompletnie nieudany sezon odbija się na jego psychice. Ale uważajmy i nie dajmy sobie wmówić, że jest stracony, że to już koniec jego kariery. Niemcy podają jako przykłady sportowców z podobnymi problemami piłkarzy Sebastiana Deislera i Jana Simaka. Można znaleźć jeszcze wiele innych przykładów. I wiele z nich dowodzi, że można pokonać depresję, można wrócić do wysokiej formy. Sam Hanni też już to kiedyś udowodnił.