Równa, wysoka forma w austriackich konkursach doprowadziła Andreasa Wellingera na drugie miejsce klasyfikacji generalnej 66. Turnieju Czterech Skoczni. Niemiec przyznaje, że nie spodziewał się takiego sukcesu.
Początek Turnieju nie był dla Wellingera rewelacyjny - w Oberstdorfie zajął dziesiąte miejsce, w Garmisch-Partenkirchen był o lokatę niżej. Zawody w Innsbrucku i Bischofshofen były o wiele lepsze - tam sympatyczny skoczek stanął na najniższym stopniu podium.

- Rozpocząłem średnio, ale później spisywałem się znacznie lepiej i ukończyłem dwa konkursy na trzecim miejscu. Nigdy nie sądziłem, że mógłbym osiągnąć tak dobry wynik w klasyfikacji generalnej. Oczywiście, jestem bardzo zadowolony ze swojego występu - to niesamowite, że mogłem stanąć na podium Turnieju Czterech Skoczni - ocenił.

Wellinger godnie zastąpił Richarda Freitaga, który po upadku w Innsbrucku stracił szanse na podium TCS.

- Z punktu widzenia zespołu szkoda upadku Richarda - byłoby jeszcze lepiej, gdyby uczestniczył z nami w dekoracji. Wierzę, że pojedynek pomiędzy Richardem i Kamilem trwałby do ostatniego skoku.

Mimo braku Freitaga Wellinger czuje, że był świadkiem i uczestnikiem historycznych momentów:

- To naprawdę niewiarygodne! To, co zrobił Kamil, jest trudne do opisania. Cieszę się, że mogłem być częścią tego wydarzenia, z udziałem takiej legendy skoków. Uważam, że Kamil zasłużył na to, czego dokonał - zakończył Wellinger.