Od czasu, gdy w Polsce rozwinęła się "małyszomania", zaczęto mówić o prawdopodobnym wzroście zainteresowania trenowaniem skoków narciarskich. Zainteresowanie na pewno jest, ale możliwości znacznie mniejsze.
Konkursy skoków oglądane są w każdym zakątku Polski. Tam też pojawiają się marzenia o karierze zbliżonej do osiągnięć Adama Małysza. Niestety, dla wielu chętnych sztuka latania na nartach to marzenie nieziszczalne.

Dzieci, które chcą naśladować swoich idoli, mieszkające choćby w moim mieście - Poznaniu, nie mają szansy na prawdziwe treningi, które pozwolą im uprawiać wymarzoną dyscyplinę sportu. Nie chodzi mi o to, aby w Poznaniu powstała skocznia narciarska, choć nie jest to głupi pomysł, bo mamy sztuczny stok narciarski, więc i skocznia nie byłaby czymś dziwnym (może władze miasta to rozważą). Mam na myśli to, że sport, taki jak skoki, jest dyscypliną bardziej dostępną dzieciom i młodzieży mieszkającej w górskich miejscowościach, które z nartami obcują częściej niż cepry, a i śniegu mają więcej, niż mieszkańcy nizin.

Jednak mieszkanie w górach to nie wszystko. Na przeszkodzie do uprawiania jakiegokolwiek sportu stoją zwykle pieniądze. Każda dyscyplina wymaga odpowiedniego wyposażenia, a przeważnie jest tak, że im lepszy sprzęt tym większe możliwości, ale tym samym i wyższe wydatki. Z tym ostatnim jest zazwyczaj problem. Skoków narciarskich bez nart, kasku, odpowiedniego kombinezonu i gogli sobie nie wyobrażam. Sprzęt do tej dyscypliny jest indywidualnie dopasowywany do zawodnika, więc odpada jeden kombinezon czy narty wspólne z kolegą. Niestety, w początkujących sportowców, przed którymi kariera stoi otworem, muszą zainwestować ich rodzice. Dla wielu z nich jest to wydatek ponad ich możliwości i ta sprawa dotyczy każdej dyscypliny sportu (sama pływam i dobrze wiem że dobry, markowy sprzęt to wydatek kilkuset złotowy, a pływanie wcale nie wymaga takiego specjalnego wyposażenia jak skoki narciarskie).

Mając okazję być w tym roku na Mistrzostwach Polski w kombinacji norweskiej i skokach narciarskich odbywających się w Karpaczu widziałam wielu bardzo młodych, zdolnych zawodników. Ci wszyscy młodzi adepci skoków narciarskich mają wysokie ambicje i na pewno talent, ale nie wszyscy mają wystarczającą ilość środków potrzebnych na rozwijanie swej pasji i talentu. Podczas zawodów w Karpaczu zwróciłam uwagę na kilku młodych chłopców, którzy na rękawach swych kombinezonów mieli naszywki Fundacji Izabeli i Adama Małyszów. Ci zawodnicy otrzymują pomoc z tej placówki charytatywnej i dzięki temu mogą rozwijać swe umiejętności. Fundacja wspiera nie tylko skoki narciarskie, ale także inne dyscypliny. Państwo Małyszowie przeprowadzili akcję, dzięki której wyposażyli najbardziej potrzebujące szkoły w sprzęt sportowy, aby dzieci mogły aktywnie się rozwijać. Fundacja Izabeli i Adama Małyszów wspiera finansowo również Przemysława Wyrwę, zawodnika KS Wisła Ustronianka.

Państwo Małyszowie działają także na większą skalę. W maju ubiegłego roku, na stadionie Legii w Warszawie odbył się charytatywny mecz pomiędzy Reprezentacją Artystów Polskich a Skoczkami Europy. W wydarzenie to zaangażowali się skoczkowie polskiej kadry, oraz czołowi zawodnicy europejscy, którzy zupełnie bezinteresownie wzięli udział w tej imprezie. W tym roku planowane jest rewanżowe spotkanie w Chorzowie (8 maja), które poprzedzi sparing w Płocku (7 maja). W zeszłym roku impreza przyciągnęła rzesze zainteresowanych z całej Polski, a cały dochód ze spotkania zasilił konta Fundacji Izabeli i Adama Małyszów oraz Fundację TVN "Nie jesteś sam".

Istnienie organizacji, które swą działalnością wspierają młodych sportowców ma ogromne znaczenie dla rozwoju sportu. Zawodnicy, których nie stać na uprawianie sportu otrzymując pomoc finansową mogą rozwijać się, a to w przyszłości może zaprocentować dobrymi wynikami.

Kiedyś miałam okazję oglądać program opowiadający o młodych skoczkach, którzy mimo iż mieszkają w górach, mają ogromne trudności z treningami na polskich obiektach, których jest za mało, albo są w fatalnym stanie. Wielu z nich, szczególnie tych, zamieszkujących w okolicach Szklarskiej Poręby czy Karpacza na treningi jeździ na pobliskiego, czeskiego Harrachova, gdzie znajduje się dobrze wyposażony kompleks skoczni narciarskich. W Polsce ciągle za mało mamy miejsc gdzie młodzież może trenować. Dużą szansą dla przyszłych sportowców jest modernizacja skoczni w Wiśle - Malince, która ma konkurować z bardzo dobrymi, europejskimi obiektami. Miejmy nadzieję, że działalność organizacji charytatywnych, ale także rządowe inwestycje wspomogą polski sport i pozwolą bez zbędnych barier na trenowanie tym, którzy chcą swym uporem, wysiłkiem i ogromnymi wyrzeczeniami choć raz stanąć na najwyższym stopniu podium.