Myli się ten, kto sądzi, że skoki narciarskie to w Stanach Zjednoczonych dyscyplina znajdująca się totalnie na uboczu, cechująca się stagnacją, marazmem i zerowym postępem. Może faktycznie nie rozwija się tak dynamicznie jak w Niemczech czy Skandynawii, lecz jest tam grupa osób, które skokami żyją, organizowane są imprezy poświęcone tej dyscyplinie sportu i przeróżne inicjatywy w tym zakresie.
Amerykański portal Ski Jumping Central wytypował najciekawsze w USA wydarzenia z lat 2003 - 2004, a na uwagę zasługują szczególnie te na skalę lokalną, jak chociażby przeprowadzka skoczni z miasteczka Ely w Minnesocie do Fox River Grove na przedmieściach Chicago (stan Illinois). Chicagowski Norge Ski Club, mimo bogatego zaplecza, dysponował do tej pory starą, nienowoczesną skocznią K 64, która nadawała się jedynie do wyburzenia. W styczniu 2003 roku postanowili więc NABYĆ skocznię K-70 od miasta Ely za symbolicznego dolara, tym bardziej że tamtejszy klub został rozwiązany, a miasto nie chciało dalej utrzymywać obiektu wybudowanego we wczesnych latach osiemdziesiątych. Załoga Norge rozmontowała obiekt, który przewieziony został do Chicago, a następnie zmontowany, wyposażony w drewniany podkład, naśnieżony i przygotowany do pierwszych lokalnych zawodów. Zimą, po zupełnym ukończeniu prac przy skoczni, mają odbyć się tam zawody z okazji stulecia klubu.

Innym ciekawym wydarzeniem była impreza w Minneapolis, podczas której ustalano ile metrów najwięcej można bezpiecznie skoczyć na skoczni K-70. Interesujące w tych zawodach było to, że skoczkowie mieli prawo sami decydować z której belki będą skakać, by osiągnąć dowolna prędkość, według własnego uznania, jednakże sędziowie ustalili, że skoczek zostaje zdyskwalifikowany, jeśli przekroczy maksymalny bezpieczny dystans 87 metrów. Nagroda w konkursie wynosiła ponad 7 tys. dolarów. Po każdej rundzie kwalifikowała się do następnej rundy połowa skoczków, co po sześciu rundach wyłoniło zwycięzców: wśród mężczyzn był to Logan Gerber, wśród kobiet zaś Lindsey Van. Impreza bardzo podobała się zawodnikom, a także widzom, którzy, mimo mroźnej pogody, mogli podziwiać sportowców w akcji aż w sześciu rundach, a nie, jak zazwyczaj, w trzech.

Tego lata Amerykanie też nie zamierzają próżnować i, mimo że z finansami skoków narciarskich krucho, szykują wiele obozów treningowych. W środkowo-zachodniej części Stanów Zjednoczonych znajdują się cztery kluby dysponujące igelitem: w St. Paul (Minnesota), Coleraine (Minnesota), Madison (Wisconsin) i wyżej wspomnianym Fox River Grove (Illinois). Poza tym w Utah Olympic Park igelitem wyłożone są obie olimpijskie skocznie, K90 i K120, a ponadto kilka mniejszych.