W niemieckim Klingenthal, liczącym niespełna 10 tysięcy mieszkańców miasteczku tuż koło granicy czeskiej, ostatecznie rusza odbudowa dużej Aschbergschanze. W latach '80 na dawnej skoczni rozgrywano zawody PŚ. Upadek ośrodka sportowego zaczął się po otwarciu granic, kiedy bardzo wielu trenerów z byłej NRD wyjechało na zachód. Duża skocznia, nieużywana, popadała w ruinę i już w 1990 r. dla bezpieczeństwa wysadzono wieżę startową, zamiast próbować remontować obiekt.
Sytuacja zdążyła się już nieco poprawić, choć cały region Vogtlandu pozostaje niebogaty. Ze wględu na przygraniczne położenie Klingenthal jest dziś centrum treningowym niemiecko-czeskim. Na razie największa skocznia w mieście - K-80 - gości zawody w komninacji norweskiej (Letnie GP, Puchar Świata B) i kobiecych skokach narciarskich (turniej letni kobiet).
Od zeszłego roku przygotowywano teren pod budowę skoczni, wykarczowano i wygładzono stok. Kibice, którzy w zeszłym roku byli tam na zawodach, wspominają o niczego jeszcze nie przypominającym zboczu, przy którym stoi jednak tablica informująca, że ma tu być budowana skocznia. Teraz do Klingenthalu zjeżdża sprzęt budowlany. Nowa skocznia ma wyglądać niezwykle futurystycznie, z charakterystyczną "poczekalnią" skoczków, jak gdyby zawieszoną w powietrzu.
Z przyczyn technicznych (brak odpowiedniego obrazka w bazie danych) byłam zmuszona umieścić przy wiadomości zdjęcie zupełnie innej skoczni.