Dyskwalifikacja Piotra Żyły już na samym początku drużynowej rywalizacji w Ruce przekreśliła szanse Polaków na podium. Wiślanin nie do końca wie, co się wydarzyło, i skąd się wzięła decyzja Mortena Solema...
Gdy na koniec pierwszej kolejki dzisiejszego konkursu drużynowego na belce startowej miał się pojawić Piotr Żyła, kibice zobaczyli przedskoczka i komunikat o dyskwalifikacji Polaka. To oznaczało, że walka o podium jest już zakończona, a nasi reprezentanci mogą myśleć już tylko o ewentualnym udziale w drugiej serii. Jak to wydarzenie wyglądało z punktu widzenia wiślanina?

- Wszystko było, jak miało być, i kontroler nagle pokazuje, że coś jest nie tak. Nie wiedziałem, co się wydarzyło. Próbowałem jeszcze z nim rozmawiać, ale nie można powtarzać pomiaru - takie są przepisy - tłumaczył pokornie Polak. - Czasem tak się zdarza, u mnie to był pierwszy raz.

O tym, w jakim stopniu na granicy przepisów balansują skoczkowie i ich sztaby, świadczy fakt, że w drugiej serii dzisiejszego konkursu Żyła bez problemu został dopuszczony do startu - mimo że skakał w dokładnie tym samym kombinezonie.

- Nie miałem tu innego kombinezonu startowego, więc wziąłem najlepszy. Wiedziałem, że jest dobry. W Wiśle oddawałem w nim wszystkie skoki konkursowe. Trochę się stresowałem przed kolejnym pomiarem, ale sprawdzamy kombinezony cały czas i nie bałem się, że coś będzie nie tak - opowiadał Żyła.

Za dyskwalifikację odpowiedzialny był Morten Solem - kiedyś skoczek (nieliczne sukcesy odnosił głównie w Pucharze Kontynentalnym), dziś członek komisji sędziowskiej. Gdy Polakowi zasugerowano, że przyczyn tej decyzji należy upatrywać w narodowości Norwega, Żyła zaprzeczył:

- On ma papiery na to, by kontrolować - i swoją pracę stara się wykonać jak najlepiej. Jeśli faktycznie było źle, to jego obowiązkiem było to zrobić. To nie jest nowy członek FIS, tylko człowiek, który ma już kilka lat doświadczenia.

Wiślanin nieudany dzień chce już pozostawić za sobą:

- Nie jest fajnie zostać zdyskwalifikowanym w konkursie drużynowym, a mój drugi skok też nie był udany - przyznał rozczarowany. - Co zrobić? Czasu nie cofnę, mogę tylko patrzeć w przyszłość. Jutro kolejny dzień, trzeba będzie walczyć i dać z siebie wszystko - zakończył.