Daniel Andre Tande, Robert Johansson, Johann Andre Forfang i Andreas Stjernen - ten skład okazał się przepisem na pierwsze w tym sezonie norweskie zwycięstwo. Czy któryś z tych lotników włączy się w jutro w kolejną odsłonę walki o Kryształową Kulę pomiędzy Stefanem Kraftem a Kamilem Stochem?
"Tymczasowy" rekordzista świata - Robert Johansson - po raz pierwszy w swojej karierze cieszył się ze zwycięstwa odniesionego z drużyną. Po fenomenalnym skoku na 252. metr w drugiej serii poszybował na odległość 238 metrów.

- To był dla nas bardzo dobry konkurs, w końcu naszemu zespołowi udało się zająć miejsce na najwyższym stopniu podium. Po raz pierwszy w swojej karierze stałem na podium z drużyną, to niezwykłe uczucie. Każdy z nas dał z siebie wszystko. Wspaniale było być rekordzistą świata, było dużo adrenaliny i różnych uczuć. To moment, który wyobrażałem sobie wiele razy; to niesamowite, kiedy tak wiele osób cieszy się z twojego sukcesu. Kiedy wylądowałem, nie byłem pewny, ile dokładnie skoczyłem, ale wiedziałem, że było blisko rekordu. Starałem się wycisnąć z tego skoku wszystko, co było możliwe, a potem go ustać. Poleciałem szalenie daleko; czułem, że ląduję już na zupełnym wypłaszczeniu, dlatego byłem niesamowicie szczęśliwy, kiedy ustałem tę próbę.

Najwyżej sklasyfikowanym Norwegiem w turnieju Raw Air pozostaje Andreas Stjernen, który obecnie minimalnie przegrywa z Kamilem Stochem i zajmuje czwarte miejsce. 28-latek uzyskał dzisiaj 227,5 i 242 metry, co dało mu czwarte miejsce w indywidualnej tabeli wyników.

- To wyjątkowe uczucie wygrać przed własną publicznością. Przed moją finałową próbą wiedziałem, że warunki są całkiem dobre, bo belka szła coraz niżej, jednak skupiłem się na tym, aby oddać solidny skok - i to mi się udało. Vikersund to najlepsze miejsce do latania, ta skocznia jest stworzona do ekstremalnie dalekich lotów, więc miejmy nadzieję na kolejne niezwykle dalekie loty tutaj już jutro - powiedział Stjernen.

Bardzo dobrze spisał się również Johann Andre Forfang, który lądował na 220. i 234. metrze.

- Mam nadzieję, że uda mi się utrzymać mój poziom z dzisiaj, a może nawet skakać jeszcze dalej. Myślałem, że będę bardziej zmęczony na koniec tego turnieju, ale świetnie się tutaj bawimy, a ostatnie konkursy są szczególnie fajne, więc mogę powiedzieć, że całkiem dobrze jest teraz być skoczkiem - żartował.

Trzeci zawodnik klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, Daniel Andre Tande, okazał się najsłabszym ogniwem w zwycięskim zespole. 23-latek w swoich próbach osiągnął 226 i 185 metrów.

- To wielka przyjemność i świetna zabawa. Moje skoki są coraz lepsze, więc bardzo się cieszę, że byłem częścią zwycięskiej drużyny. W drugiej serii skakało się trudniej ze względu na warunki. Zobaczymy, jakie będą tutaj warunki jutro, ale mam nadzieję, że takie jak dzisiaj.