Choć nie było zwycięstwa, dwa miejsca na podium w konkursie na skoczni normalnej dały reprezentantom Niemiec dużo radości. Ich dobre występy z pewnością nie były niespodzianką...
Andreas Wellinger już od kilku tygodni prezentuje bardzo wysoką formę i - wraz ze Stefanem Kraftem czy Kamilem Stochem - był wymieniany jako jeden z faworytów do medali w Lahti. Tak się stało - w konkursie na skoczni normalnej zdobył srebro, przegrywając tylko ze Stefanem Kraftem.

- To był fantastyczny konkurs, dość wyrównany. Warunki, jak na Lahti, były całkiem dobre. Wygrał najlepszy - mówił po zawodach Wellinger.

Na półmetku rywalizacji Wellinger był drugi, a pięknie wykończony skok na odległość stu metrów - choć był najlepszym w drugiej serii - nie pozwolił wyprzedzić Krafta.

- Skupiałem się na moich próbach. Oddałem naprawdę świetny drugi skok i bardzo mnie cieszy, że jestem na podium razem z Markusem - to prawie jak w konkursie drużynowym - żartował.

Wspomniany Eisenbichler stanął na najniższym stopniu podium, co z pewnością jest jego największym sukcesem w karierze. W jego przypadku również nie można mówić o zaskoczeniu (to dziewiąty zawodnik w klasyfikacji generalnej PŚ, a w Lahti doskonale spisywał się na treningach), choć sam Niemiec przyznaje, że nie oczekiwał pozycji na podium:

- To wspaniałe, że po raz drugi stanąłem na podium właśnie tutaj, na mistrzostwach świata. To coś wielkiego. W ogóle nie spodziewałem się medalu. To bardzo dobry dzień dla niemieckiej drużyny.

O ile skok Wellingera był najlepszym w finale, to próba Eisenbichlera była najdłuższa w całym konkursie (100,5 metra). To pozwoliło Niemcowi przesunąć się z miejsca szóstego na podium.

- Mój pierwszy skok był taki sobie, więc musiałem szczególnie postarać się w drugiej serii. Lądowanie nie było najlepsze i ostatecznie wystarczyło na trzecie miejsce - zakończył.






fot. Martyna Szydłowska