Wśród naszych skoczków najbardziej rozczarowany po dzisiejszym konkursie wydawał się być Maciej Kot. Zakopiańczyk, jako jedyny z czwórki, otwarcie mówił o rozczarowaniu rezultatami...
Podczas konkursu o mistrzostwo świata na skoczni normalnej Kot zajął piąte miejsce - liczył jednak na medal...

- Podsumowałbym to słowami: "To nie był nasz dzień" - bo czegoś dzisiaj zabrakło. W tej chwili nie jestem w stanie tak dokładnie określić czego, bo skoki wydawały się dobre, na poziomie podobnym jak na treningach. Rywale skakali dzisiaj po prostu lepiej. Trzeba to wszystko na chłodno przeanalizować.

Zakopiańczyk był tym bardziej zaskoczony, że podczas treningów czy kwalifikacji on i jego koledzy latali naprawdę daleko, jednak w konkursie było nieco słabiej:

- Wiadomo, że każdy z nas może jeszcze znaleźć pewne mankamenty w swoich skokach, ale ten poziom nie odbiegał za bardzo od prób treningowych. Nie do końca mieliśmy dzisiaj szczęście do warunków; myślę, że noty sędziowskie też nie były adekwatne. Gdybyśmy skakali troszkę dalej, to pewnie ten upragniony medal byłby w naszych rękach.

Do kolejnego konkursu zostało jeszcze kilka dni - treningi na dużej skoczni rozpoczną się w poniedziałek, natomiast walkę o medale zaplanowano na czwartek.

- Jest trochę czasu i myślę, że to też dobrze. Jest czas na odpoczynek, na regenerację, która jest bardzo ważna. Podejdziemy do tych zawodów jak do każdych innych, z pełną motywacją. Będziemy po prostu chcieli wykonać swoje zadanie najlepiej jak potrafimy. Te dwa dni trzeba bardzo dobrze wykorzystać na analizę tego, co dzisiaj się stało, i wyciągnąć wnioski. Odpocząć, zregenerować siły i dalej walczyć.

Kot zwraca uwagę, że podczas mistrzostw świata sytuacja po niesatysfakcjonującym wyniku różni się od tej po zawodach Pucharu Świata.

- Będzie trochę inaczej, bo zazwyczaj po zawodach wracamy do domu i każdy odpoczywa z rodziną, znajduje sobie zajęcie. Myślę, że tutaj znajdziemy rozwiązanie wspólnie, bo wszyscy mieszkamy w jednym domku. Szczerze mówiąc, mamy co robić. Ważna jest taka dobra atmosfera, bo wtedy lepiej się odpoczywa. Pewnie zagramy w karty, obejrzymy jakiś dobry film, pójdziemy do sauny. Jakoś ten czas wykorzystamy - zapewniał. - To jest rozczarowanie. I musimy przejść przez to wspólnie, bo wiadomo, że w grupie raźniej. Nasza drużyna jest bardzo mocna, czujemy się ze sobą związani i można powiedzieć, że wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Musimy wzajemnie się wspierać - nawet ci, którzy dzisiaj nie skakali i czekają na nas w hotelu. Na pewno porozmawiamy, pośmiejemy się, bo nie ma co załamywać rąk. Być może przyjdzie też moment, by trochę ta złość gdzieś uleciała, ale później trzeba myśleć o kolejnym konkursie.

Kot liczy, że na dużej skoczni również pokaże bardzo dobre próby:

- Ciężko mi to stwierdzić, bo w zeszłym roku tu nie skakakałem. Zazwyczaj mi leżała. Do tej małej nie byłem do końca przekonany. Skakało mi się naprawdę dobrze, ale to taka dziwna skocznia - ale dobra. Z dużej mam dobre wspomnienia - wiem, że potrafię tam skakać. Myślę, że nie będę miał z nią problemu i będzie to skutkować dobrymi skokami - zapowiedział z nadzieją.