Piątek na skoczni w Lahti należał do Polaków. Kwalifikacje wygrał Dawid Kubacki przed Piotrem Żyłą, a nowy rekord obiektu ustanowił Kamil Stoch. Ten ostatni opuścił jednak wybieg trzymając się za kolano...
Gdy Stoch wylądował po dalekim locie na odległość 103,5 metra, od razu złapał się za kolano, a wybieg skoczni opuścił utykając. W tym momencie temat kolana Polaka stał się najważniejszym w mediach społecznościowych - tym bardziej, że już wcześniej w tym sezonie widzieliśmy podobne obrazki. Mistrz olimpijski jednak uspokaja:

- Wszystko jest w porządku. To stary problem, który odzywa się od początku tego sezonu. Gdy po dalekim skoku chcę wylądować telemarkiem, mięsień się kurczy i zaczyna boleć, ale po minucie ból przechodzi i wszystko wraca do normalności. Jest dobrze - stwierdził z uśmiechem.

Stoch zaznacza, że telemark wykonał z premedytacją:

- Wiedziałem, że ten skok będzie daleki, ale chciałem zobaczyć, czy można tam lądować telemarkiem, a jeżeli tak, to jak to zrobić. Wiedziałem też, że ten skok był dobry i chciałem, żeby był ładnie wykończony - tłumaczył.

Rok temu Stoch opuścił normalną skocznię w Lahti po kwalifikacjach. Teraz spisuje się na niej dużo lepiej:

- Nie można powiedzieć, że okiełznałem skocznię. Miałem jednak dobry dzień, wykonałem dobrą pracę, a skoki dawały mi dużo radości. Będę dalej robił swoje, z nutą optymizmu i radością - zapowiedział, jednocześnie odsuwając od siebie presję: - Nie można niczego przewidzieć ani dzielić się sukcesami. Trzeba spokojnie podejść do konkursu jak do każdego innego.

Stoch awans do jutrzejszego konkursu miał gwarantowany, natomiast o kwalifikację musiał walczyć m.in. Dawid Kubacki. Zawodnik z Szaflar spisał się wyśmienicie, wygrywając eliminacje przed Piotrem Żyłą. Nic dziwnego, że skoczek Wisły Zakopane był zadowolony:

- Noga działała dziś lepiej niż wczoraj, ale poza tym to były normalne, treningowe skoki. Taki też był plan na dziś - przyjść na dwa treningowe skoki. Walka zaczyna się od jutra - powiedział Kubacki, który zaznaczył, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa: - Wszystko zależy od wiatru. Na samym dole jest taka dziura, w końcówce się spada. Myślałem, że przekroczę sto metrów, próbowałem tam dociągnąć i przez to lądowanie nie było takie jak chciałem. Myślę, że jeszcze kilka metrów dalej można spokojnie skoczyć - zakończył.