Dzisiejszy konkurs w Pjongczangu był dla Polaków jeszcze bardziej udany od wczorajszego - mimo że nie wszystko potoczyło się po myśli naszych zawodników...
W związku z silnym wiatrem dziś rano ogłoszono, że drugi konkurs mężczyzn odbędzie się na mniejszej skoczni kompleksu Alpensia. To była bardzo dobra wiadomość dla Macieja Kota:

- Cieszyłem się, że będziemy skakać na mniejszej skoczni, bo konkursów na takich obiektach nie ma zbyt wielu w kalendarzu - mówił późniejszy zwycięzca. - Plan został wykonany, skoki były dobre. Moja aktualna forma jest bliska tej z lata. Czuję się coraz lepiej. Są pewne mankamenty, które staramy się wyeliminować ze skoku na skoki. Dzisiejsze próby były o te parę szczegółów lepsze od tych z wczoraj, z dużej skoczni - komentował po konkursie Kot. - Oczywiście warunki mieszały - byli pechowcy, byli szczęśliwcy, ale myślę, że dzisiaj zaważyły te dwa dobre skoki - dodał.

Daleka wyprawa była dla zakopiańczyka bardzo owocna - w Japonii i Korei Południowej odniósł swoje dwa pierwsze zwycięstwa w Pucharze Świata.

- W tym roku Azja mi służy, od początku bardzo dobrze się tu czułem, a skoki były dobre. To ważne, żeby zachować pozytywne wspomnienia, patrząc na to, co będzie się tu działo w przyszłym roku - zaznaczył.

Wczoraj na podium stanął Kamil Stoch, dziś skoczek z Zębu był szósty. To bardzo dobry wynik, biorąc pod uwagę fakt, iż na półmetku rywalizacji mistrz olimpijski zajmował dopiero osiemnastą lokatę...

- Miałem problemy sam ze sobą, nie mogłem znaleźć sposobu na pozycję najazdową. Przez to skoki były bardzo spóźnione, zaraz za progiem usztywniałem się, a przy takich warunkach to nie działało - tłumaczył.

Mimo coraz mniejszej przewagi nad Stefanem Kraftem w klasyfikacji generalnej Stoch uspokaja:

- Jestem w dobrej dyspozycji, skoki są dobre i stabilne. Czasem pojawiają się drobne błędy, jak spóźnianie, ale to mi dolega już od paru lat. Pomimo gorszych dni wskakuję do piętnastki czy nawet dziesiątki. W zeszłym roku mogłem tylko marzyć o takich wynikach. Dziś miałem problemy z techniką, ale myślę, że to nie jest nic groźnego. Ostatni skok wyszedł prawie taki, jakie chciałbym oddawać.

W czołowej dziesiątce mieliśmy również trzeciego z naszych reprezentantów - to Dawid Kubacki, który lekki kryzys formy ma już chyba za sobą. Zawodnik z Szaflar podkreśla, że Polakom nie przeszkodziła absencja podczas wtorkowych treningów na normalnym obiekcie w Pjongczangu:

- Nie byliśmy tu na treningach, pierwszy skok oddaliśmy w kwalifikacjach. Szliśmy swoim systemem, robiliśmy to, co mamy wytrenowane, i działało to bardzo dobrze. Oddawałem lepsze skoki niż wczoraj i to pozwoliło mi zająć dużo lepsze miejsce, mimo że nie do końca poszczęściło mi się z warunkami.

Podczas transmisji telewizyjnej było widać, jak mocno wiatr wiał u szczytu rozbiegu. Kubacki również zwrócił na to uwagę:

- Mieliśmy dobre warunki, skocznia była super przygotowana. Jestem zdumiony, że siatki aż tak działają - prawda jest taka, że tam u góry człowiek się boi; w życiu bym nie powiedział, że w takich warunkach da się przeprowadzić konkurs.

Do finału nie zakwalifikował się dziś Stefan Hula. Skoczek ze Szczyrku zwracał dziś uwagę ze względu na jego przygody - problemy na rozbiegu ze względu na lód w torach i upadek w powtórzonej próbie.

- W pierwszym skoku dość mocno przytrzymało mi prawą nartę; miło ze strony jury, że dali mi jeszcze raz skoczyć. Druga próba była moją najlepszą tutaj, ale - cóż - upadek... To był mój błąd, chciałem z tego skoku wyciągnąć jak najwięcej, ale przy lądowaniu przykantowała mi narta i nie zdołałem tego odratować. Na szczęście nic się nie stało.

Hula, który na początku sezonu regularnie punktował, od dłuższego czasu ma problemy z awansem do trzydziestki. Tak samo było w Sapporo i Pjongczangu:

- Ten wyjazd do Azji jest dla mnie ciężki, straciłem czucie na skoczni. Razem z trenerem pracujemy, aby to wróciło - i faktycznie, dzisiaj ze skoku na skok było coraz lepiej. Mam nadzieję, że to czucie wróci.

Mimo obniżki formy trzydziestolatek pozostaje w składzie na mistrzostwa świata w Lahti, gdzie będzie chciał pokazać się z jak najlepszej strony:

- Cieszę się, że trener we mnie wierzy; cały czas pomaga i mówi, żebym podchodził do wszystkiego na spokojnie. Tak się dzieje w sporcie - czasami małe błędy techniczne sprawiają, że skoki zupełnie nie wychodzą. Tak jest w moim przypadku. Na zawodach ciężko to naprawić, ale nie pozostaje nic innego jak walczyć, zacisnąć zęby i dawać z siebie wszystko - zakończył.

Reprezentacja Polski uda się do Lahti w najbliższy wtorek. Na Salpausselce wystąpią Kamil Stoch, Maciej Kot, Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Jan Ziobro i Stefan Hula.