Pierwszy konkurs Pucharu Świata w Pjongczangu nie był dla naszych skoczków zły - punktowało pięciu Polaków, dwóch było w dziesiątce, jeden na podium. Pewien niedosyt jednak jest - choć z różnych powodów.
Kamil Stoch stanął dziś na najniższym stopniu podium - co przy świetnej formie Stefana Krafta i Andreasa Wellingera chyba było najlepszym możliwym wyczynem. Polak uzyskał dziś 126,5 oraz 134 metry, a do zwycięzcy stracił ponad 25 punktów. Trzeba jednak przyznać, że nie miał szczęścia do warunków - w pierwszej serii miał najbardziej niekorzystny wiatr ze wszystkich...

- Najpierw staram się podsumować swoją pracę, dopiero później analizuję to, co dzieje się dookoła - mówił Stoch, nie zrzucając winy na warunki. - Pierwszy skok to była katastrofa - był totalnie spóźniony, odbiłem się prawie z buli. Drugi był już taki, jakie oddawałem wczoraj w skokach treningowych i dzisiaj w serii próbnej - takie chciałbym oddawać tutaj cały czas - ocenił lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Stoch już po raz kolejny w ostatnich tygodniach musiał uznać wyższość Stefana Krafta, który niebezpiecznie zbliża się w klasyfikacji generalnej PŚ, a jednocześnie staje się czołowym faworytem do medali na mistrzostwach świata w Lahti.

- Stefan od jakiegoś czasu skacze bardzo dobre, ale uważam, że nie tylko on jest na bardzo wysokim poziomie - jest wielu takich zawodników, również nasza drużyna jest w czołówce. Jedyną receptą jest skupienie się na swojej pracy. Zobaczymy, jak będzie - stwierdził dyplomatycznie Polak.

Siódme miejsce w środowym konkursie zajął Maciej Kot - taką lokatę dały mu skoki na odległość 131 i 127 metrów. Zakopiańczyk, w przeciwieństwie do Stocha, zwraca uwagę na pomiar wiatru.

- Skoki były dobre, podobnie jak wczoraj, ale miałem pecha do warunków - zwłaszcza w drugiej serii. Myślę, że trzeba trochę skorygować przeliczniki za wiatr, bo to nie do końca tutaj działa - ocenił, kontynuując wątek ruchów powietrza: - Obok skoczni (w mieście, koło hotelu) wieje bardzo mocno; zastanawialiśmy się nawet, czy uda się dzisiaj poskakać. Skocznia jest jednak bardzo dobrze położona - jest w niecce, z jednej strony otacza ją skała, a od tyłu są siatki ochronne, które wyhamowują wiatr. Trochę tego wiatru jednak dzisiaj przedarło się, co utrudniło nam życie.

Kot jednak również nie narzeka, a stara się dostrzec pozytywy tej sytuacji:

- Wszystko jest dobrą nauką. Wszystko trzeba analizować, zapisywać, zapamiętywać. Trzeba być gotowym na wszystko. Jeśli za rok będą takie warunki, to będziemy mądrzejsi o ten jeden konkurs; będziemy wiedzieć, na czym się koncentrować, jeżeli wiatr wieje mocno z tyłu, kiedy jest trochę z boku, jak smarować narty przy tej temperaturze i wilgotności powietrza... - tłumaczył.

Zawodnik AZS Zakopane opuścił piąte miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata - na szóstą lokatę zepchnął go Andreas Wellinger. O formę zakopiańczyka jednak nie ma co się martwić - jak sam zapewniał:

- Moja dyspozycja od dwóch tygodni jest niezmienna; skoki są na dobrym, stabilnym poziomie - choć nie doskonałe, jeszcze jest nad czym pracować.

Kot zwrócił też uwagę na fantastyczną dyspozycję dzisiejszego triumfatora:

- Stefan Kraft wczoraj i dziś skakał w trochę innej lidze - skocznia bardzo mu pasuje, Austriak skacze tu bardzo daleko bez względu na warunki. Ciężko z nim będzie tutaj wygrać... w tym roku! - zaznaczył na koniec.