Od kilku dni jest bardzo głośno o zdecydowanym pogorszeniu stosunków między Adamem Małyszem, a jego (byłym już) trenerem Apoloniuszem Tajnerem. Prasa przekształca to wręcz we wzajemną nienawiść. Jednak czy tak jest?
Kiedy podczas relacji z ostatniego konkursu w skokach narciarskich w Oslo Tajner poinformował o rezygnacji z funkcji trenera kadry skoczków, wszyscy zdawali się być zaskoczeni. Nie wiadomo jednak czym, bo o zmianie trenera polskiej reprezentacji mówiło się już od pewnego czasu. Dziennikarze musieli znaleźć kogoś winnego za tę sytuację i udało im się - Adam Małysz.
Sam skoczek nie wypowiada się na ten temat - PZN i Edi Federer zabronili udzielać mu wywiadów do czasu konferencji prasowej 24 marca 2004 r. Czemu akurat Adam Małysz - trudno zrozumieć, a rozgłośniona przez dziennikarzy nienawiść wydaje się absurdem. Małysz nigdy nie wypowiadał się źle o Tajnerze. Znają się od dawna i są prawie jak rodzina. To prawda, że skoczek często mówił o zmianie trenera, jednak podkreślał również, że Tajner powinien nadal zajmować się skokami, bo jest im bardzo potrzebny.
Trenerzy zmieniają się co pewien czas i nikogo to nie dziwi. Z drużyny niemieckiej po wielu latach odszedł Reinhard Hess. Również Mika Kojonkoski przestał współpracować z kadrą fiską. Czemu więc nie może odejść Apoloniusz Tajner?
Włożył on bardzo dużo do historii polskich skoków, nikt nie zapomni, że to on trenował najlepszego polskiego skoczka i to jest godne podziwu. Jednak są teraz młodsi trenerzy, którzy znają nowe techniki i spojrzą świeższym okiem na wszystko, co się dzieje w polskich skokach. Pięć lat pracy tego samego trenera to całkiem dużo. Nawet jeśli praca ta przyniosła
takie efekty. Powinniśmy podziękować Tajnerowi za to, co zrobił, ale teraz należy patrzeć w przyszłość. Nowy trener jest na pewno wielką niewiadomą, ale wiąże się z nim również nowe nadzieje.

To nie kłótnia Tajnera z Małyszem spowodowała decyzję o zmianie trenera. To czynność, którą powtarza się co kilka lat i teraz przyszła kolej na trenera z Wisły. Nam pozostało czekać do następnego sezonu, kiedy przekonamy się, jakie rezultaty przyniesie praca jego następcy.