Po wygranych w Bischofshofen, Wiśle i Zakopanem Kamil Stoch w Willingen nie przedłużył swojej serii zwycięstw. Mimo to Polak jest zadowolony i dostrzega pozytywy piątego miejsca w niedzielnym konkursie.
Sobota w Willingen była dla Polaków bardzo udana - nasi reprezentanci wyraźnie wygrali w konkursie drużynowym. Stoch, jako jedyny w ekipie Stefana Horngachera, mógł w tym sezonie stanąć na najwyższym stopniu podium zarówno indywidualnie, jak i z kolegami.

- Sukces w drużynie zawsze smakuje inaczej, bo to wspólny sukces wielu ludzi. Wspaniale jest stawać z kolegami na najwyższym stopniu podium, bo wiemy, że każdy z nas musiał o to zawalczyć, włożyć dużo siły i serca w swoje skoki.

W niedzielnym konkursie było już nieco słabiej, ale wciąż dobrze - skoki na odległość 145 i 135 metrów dały liderowi klasyfikacji generalnej Pucharu Świata piątą lokatę:

- Jestem zadowolony z pracy i rezultatu, piąte miejsce jest dla mnie nagrodą. Super jest być w czołówce, moje skoki w dalszym ciągu są na dobrym poziomie - cieszył się Stoch, dodając z ironią: - Na jednej ze stron internetowych przeczytałem "Stoch poniżej oczekiwań". To jakie są te oczekiwania? Nie da się zawsze wygrywać, a gdyby się dało, to byłoby to bardzo nudne. Dobrze jest, kiedy zawodnicy się rotują, kiedy inni mogą wygrywać, a ja mogę pracować i szukać kolejnych wyzwań - tłumaczył.

Polak jest zadowolony nie tylko z wyniku, ale też z oddawanych prób. Na warunki szczególnie nie narzekał:

- Dzisiaj było... interesująco. Było trochę mocniejszych podmuchów, było loteryjnie. W takich warunkach najważniejsza jest praca, którą się wykonuje, a nie sam wynik. Ten może nie być adekwatny do pracy, jaką się wykonało - przyznał.

Polak pochwalił też najlepszego skoczka niedzielnego konkursu i całego weekendu:

- Widać, że Niemcy mają dobrze opracowany ten obiekt. Andreas Wellinger już od dłuższego czasu pokazuje, że jest w dobrej dyspozycji. Bez dwóch zdań wygrał zasłużenie, skakał bardzo dobrze - zakończył.