Nie od dziś wiemy, że skoczkowie mogą być bohaterami mas - w wielu krajach te jednostki zdobyły popularność zarezerwowaną wcześniej dla gwiazd muzyki, filmu czy piłki nożnej, zawody w Niemczech czy na zakopiańskiej Wielkiej Krokwi gromadzą kilkudziesięciotysięczną publiczność. Nietrudno zauważyć, że w rankingach Pucharu Świata czy Pucharu Kontynentalnego brakuje nazwisk węgierskich. Od czasów najlepszego Węgra w stawce skoków narciarskich minęło ponad trzydzieści lat...
Kiedyś...

Skoki nigdy nie były na Węgrzech popularne, więc trudno wymagać, aby z dnia na dzień stały się sportem narodowym. Niesprzyjające są warunki klimatyczne (jeśli zima "z prawdziwego zdarzenia", czyli ze śniegiem i mrozem jest, to trwa bardzo krótko, często zbyt krótko aby wykorzystać te warunki i przygotować obiekty sportowe), zainteresowanie tym sportem ze strony Węgrów też raczej nikłe. W przeszłości Węgrzy nigdy nie królowali w międzynarodowych zawodach, ale przynajmniej na nie jeździli i nawet jeśli zajmowali odległe miejsca, to mieli szansę rywalizować z najlepszymi. Należy zaznaczyć, że kiedyś dużo więcej skoczków było zgłaszanych do konkursów, zdarzało się więc, że Madziarzy lądowali w klasyfikacji poza pierwszą setką...

W historii węgierskich skoków pojawia się również mocny akcent polski - jest nim Stanisław Marusarz, człowiek - legenda, król polskiego narciarstwa, który w czasie II Wojny Światowej, po ucieczce z celi śmierci w więzieniu Montelupich, ukrywał się na Węgrzech. Tu został rozpoznany przez Gyulę Belloniego - wybitnego i wszechstronnego sportowca, działacza Węgierskiego Związku Narciarskiego. Ten zaproponował Polakowi trenowanie węgierskich skoczków, a także poprosił o pomoc przy budowaniu skoczni w Koszycach i Borsafüred (obie miejscowości aktualnie znajdują się poza granicami Węgier). W Borsafüred powstała skocznia K-70, na której można było oddawać skoki w okolicach 80 metrów.

Od lat 60-tych Węgrzy regularnie startowali w zawodach FIS-owskich, zwłaszcza w Turnieju Czterech Skoczni zawsze można było znaleźć przynajmniej jednego Węgra...

W sezonie 1961/62 w do rywalizacji w Turnieju przystąpiło czterech Węgrów: János Horváth, Tamás Sudár, László Gellér i Endre Kiss. W konkursie inauguracyjnym, w Oberstdorfie, najlepszy był Kiss, który zakończył rywalizację na 46. miejscu (na 63 startujących), w kolejnym konkursie, w Innsbrucku, było już gorzej - Węgrzy znaleźli się pod koniec tabeli, a najwyżej sklasyfikowany Kiss był 69. (76 startujących). Pierwszego stycznia rywalizacja przeniosła się do Garmisch-Partenkirchen, gdzie trójka Węgrów (bez Horvátha) także znalazła się poza czołówką (48. miejsce Kissa na 66 zawodników), a w kończącym Turniej konkursie w Bischofshofen najwyżej uplasował się Sudár (66. miejsce i 74 startujących - dwa ostatnie miejsca niestety zajmowane przez rodaków Sudára).

Jednak już w następnym sezonie Węgrzy poczynili znaczący postęp i zapisali się w historii Turnieju Czterech Skoczni miejscami w pierwszej "trzydziestce". W Oberstdorfie i Innsbrucku najlepszy był debiutujący László Csavas - zajął kolejno 41. i 45. miejsce. Noworoczny konkurs w Garmisch-Partenkirchen był niezwykle udany dla reprezentacji węgierskiej. Co prawda Horváth i Sudár nadal znajdowali się poza pierwszą 50-tką, ale za to Endre Kiss "wskoczył" na miejsce 28., a László Csavas - na 25.! Wyprzedzili prawdziwe legendy europejskich skoków - Ludvika Zajca, Jiřiego Raškę czy Polaków - Bujoka i Sztolfa. W Bischofshofen nie było już tak optymistycznie, ponieważ najlepszy Csavas zajął 33. miejsce, ale i tak dzięki konkursowi w Garmisch sezon 1962/63 był dla Węgrów udany.

W tym samym roku, w którym Kiss zakończył karierę, swoją drogę na europejskie skocznie rozpoczął utalentowany László Gellér. Zadebiutował w sezonie 1964/65 i w pierwszym konkursie był najsłabszym Węgrem, zajął przedostatnie miejsce. Z roku na rok był coraz lepszy i w Garmisch-Partenkirchen, w 1966 r., zajął już 47. miejsce (78 startujących). Prawdziwą niespodziankę sprawił jednak w Bischofshofen, w konkursie kończącym Turniej Czterech Skoczni w sezonie 1965/66. Zajął wówczas 23. miejsce wyprzedzając 54 zawodników. Ta skocznia okazała się dla niego szczęśliwą również dwa lata później, kiedy to osiągnął największy sukces spośród wszystkich skaczących Węgrów. Zajął miejsce 9. tracąc ok. 23 punkty do zwycięzcy - Raški i jedynie 5 punktów do czwartego - Bjoerna Wirkoli. Daleko za Węgrem znaleźli się Kankkonen, Zajc, Sztolf...
W następnym sezonie również na tej austriackiej skoczni Gellér zaliczył swój najlepszy występ - 22. miejsce. Potem już niestety nigdy nie zbliżył się do tych wyników.

Lata 70-te z pewnością nie były złotą erą skoków narciarskich na Węgrzech. Co prawda zawodnicy startowali w FIS-owskich konkursach, ale nie zajmowali znaczących miejsc. Dopiero w następnej dekadzie pojawił się ktoś, kto w jakimś stopniu zbliżył się do najlepszych wyników w historii skoków naszych Bratanków. Tym zawodnikiem był László Fischer. Startował przez niemal 10 lat głównie zajmując miejsca pod koniec tabeli (miał kilka występów, w których nie zmieścił się w pierwszej "setce"). Pierwszy niesamowity występ zaliczył w 1981 roku, w Oberstdorfie (Turniej Czterech Skoczni), na dużej skoczni. Był wówczas dziewiętnasty (za nim byli Ernst Vettori, Miran Tepes, Wolfgang Steiert, Vasja Bajc - postacie dobrze znane ze współczesnych aren sportowych), a do pierwszego Nykänena stracił 29 punktów. Na jego kolejny udany występ Węgrzy musieli czekać trzy lata. W 1984 roku, na dużej skoczni w Lake Placid Fischer uplasował się na 12. miejscu. Karierę zakończył po sezonie 1987/88, którego z pewnością nie mógł zaliczyć do udanych (w konkursie w Bischofshofen był 104. na 120 startujących).

Teraz...

Tylko trzem zawodnikom udało sie zaistenieć na zawodach FIS-u od lat 90-tych. Żaden z nich nie startował w Pucharze Świata, pojawiają się sporadycznie w zawodach "drugiej ligi", czyli w Pucharze Kontynentalnym.

Pierwszym jest Péter Tuczai, urodzony 11 maja 1975 r. W lutym 2002 roku zajął ostatnie, 55. miejsce na zawodach w Planicy (skocznia K-90); w tym samym sezonie startował też w Braunlage (Niemcy) na skoczni K-90 - raz był na 55. miejscu (skok - 63 m) i wyprzedził czterech zawodników (w tym swojego rodaka, Pungora), a drugiego dnia uplasował się na 57. miejscu (skok na 69 m) na sześćdziesięciu skaczących. Brał udział w zawodach z cyklu Letniej Grand Prix w Velenje (Słowenia): w lipcu 2002 roku był ostatni (84. miejsce, skok - 59 m), 3 lipca 2003 zakończył konkurs na 63. miejscu wyprzedzając Rumuna - Ovidiu Ichima, a następnego dnia zajął ostatnie, 56. miejsce. W sezonie 2003/2004 nie brał udziału w żadnych zawodach FIS.
Drugim skoczkiem jest Máté Pungor urodzony 15 grudnia 1984 roku. Do jego największych osiągnięć należy start w Mistrzostwach Świata Juniorów w 2002 roku, w Schonach. Zajął tam 61. miejsce i wyprzedził reprezentanta Polski - Marcina Mąkę. W lipcu 2000 roku zajął ostatnie miejsce w zawodach Letniego Grand Prix w Velenje W 2002 roku brał udział w zawodach Pucharu Kontynentalnego w Braunlage, gdzie dwa razy był 59.

W ostatnim sezonie (2003/2004) pojawił się trzeci Węgier - młodziutki (ur. 01.11.1987 r.) Dénes Pungor. Startował w Planicy (skocznia K-120) i dwukrotnie zajął ostatnie miejsce (skoki na 47 m i 50 m).

Ostatnia twierdza skoków na Węgrzech...

Jak widać - od lat 90-tych węgierscy skoczkowie nie mieli nawet tych pojedynczych zrywów, którymi w przeszłości kilkakrotnie zadziwili kibiców skoków narciarskich.

W 1989 roku, w Mátraháza (skocznia normalna) rozegrano ostatnie zawody seniorów na Węgrzech. Od początku lat 90-tych stopniowo likwidowano kolejne kluby skoczków... z czterech skoczni, które znajdowały się na terenie Węgier została już tylko jedna. Kilka lat temu obiekt w Mátraháza został zamknięty jako zagrażający zdrowiu, a nawet życiu sportowców i zwiedzających. Jedyny klub sportowy zrzeszający młodych adeptów skoków narciarskich znajduje się na zachodzie kraju, w Kőszeg.

Kőszeg, miasto niedaleko granicy z Austrią, dysponuje aktualnie skocznią K-30, na której w zeszłym roku położono igelit (uzyskany dzięki pomocy Słowaków z klubu Bańska Bystrzyca, którzy przeprowadzali generalny remont na swojej skoczni). Niewątpliwie pomoże to Węgrom, którzy rzadko mają okazję trenować u siebie na śniegu. Zdarzało się, że jedynie raz w roku spadła taka ilość śniegu, która pozwoliłaby na przygotowanie obiektu i rozegranie treningów czy zawodów. Naturalnie istnieje możliwość, aby Węgrzy korzystali ze skoczni austriackich (Villach), słoweńskich (Planica) czy słowackich (Bańska Bystrzyca), ale na częste wyjazdy potrzebne są pieniądze, a ich brak to największa bolączka działaczy z Kőszeg.

Klubem w Kőszeg kieruje László Molnár, a trenerem jest János Szilágyi (obaj startują w zawodach "weteranów"), dla obu przygoda ze skokami jest jakby pracą dorywczą. Na codzień pracują, a po godzinach pracy bezinteresownie pomagają dzieciom z okolic Kőszeg, które chciałyby spróbować swoich sił w skakaniu.

"Na Węgrzech skacze od dziesięciu do piętnastu osób, mamy dwóch juniorów, a także ośmioro młodszych dzieci, które startują w zawodach. Nie mamy nawet małego busa, którym moglibyśmy wozić dzieci na konkursy". - mówi trener - "Nie ma aktualnie szans na dobre miejsca w zawodach seniorów, cała nasza nadzieja w tych najmłodszych! Te dzieci utrzymują przy życiu skoki narciarskie na Węgrzech. Jesteśmy dumni z tego, że skaczą u nas również trzy dziewczęta. Na Słowacji na przykład w ogóle nie zajmują się treningami kobiet, za to w Austrii i w Słowenii jest kilka utalentowanych dziewczyn...
Szansą dla Węgrów mogłoby być posłanie utalentowanego dziecka do sportowej szkoły w Austrii czy w Niemczech, jednakże i to nie jest takie proste: Nauka w tych gimnazjach jest potwornie droga, poza tym dziecko musiałoby dobrze mówić po niemiecku, najpierw trzeba by było położyć nacisk tylko na naukę języka. Ale gdyby pojawił się jakiś złoty talent...
Przede wszystkim jednak liczy się startowanie w międzynarodowych zawodach, to zawsze daje możliwość rywalizowania z kimś spoza "swojego podwórka", oskakania na innych skoczniach, w innych warunkach... Jeżeli nasz skoczek jedzie na zawody do Słowenii i jest tam ostatni, to trzeba wziąć pod uwagę, że inni trenują każdego dnia, a my mamy zaledwie kilka takich okazji w roku".

Trener Szilágyi zaznacza także, że skoki są sportem podwyższonego ryzyka: Na kilka lat rozwój skoków na Węgrzech został zahamowany w wyniku pewnego wypadku. "Na jednych zawodach nasz skoczek upadł i złamał kręgosłup. Ta wiadomość szybko rozeszła się po Kőszeg i przez kilka lat nie zgłosiło się do nas żadne dziecko."

Latem 2003 roku zakończono modernizację skoczni, na której położono igelit przywieziony z Bańskiej Bystrzycy. Całe szczęście, że Słowacy przyszli z pomocą, bo położenie nowej nawierzchni wyceniano na ok. 5 milionów forintów, a takimi pieniędzmi klub nie dysponuje.

Czy jest jakaś szansa na znalezienie sponsora?

"Dla dużych firm produkujących narty jesteśmy zbyt małym biznesem, nie jesteśmy materiałem na dobrą reklamę. Na razie radzimy sobie tak, że jeśli jedziemy zagranicę na obóz sportowy lub zawody, to pytamy, czy w danym klubie nie mają starego sprzętu (nowy to wydatek wielu tysięcy forintów), którego nie będą już używać. "Elita" sportu nie skacze na nartach, które są starsze niż rok, a nam ten sprzęt idealnie pasuje.

W jaki sposób odbywa się rekrutacja do klubu w Kőszeg?

Zaczynamy szkolić dzieci od siódmego roku życia. - opowiada Szilágyi - Ale pierwszy rok czy dwa lata poświęcamy na naukę jazdy na nartach, to podstawa. Dopiero potem, jeśli ktoś dobrze jeździ i ma wystarczająco dużo odwagi, może rozpocząć przygodę ze skokami.

17-latek Dénes Pungor urodził się niedaleko Kőszeg, w Szombathely. Aktualnie uczy się tam w szkole średniej (zawodowej), a po zajęciach trenuje skoki narciarskie. Zaczął 10 lat temu pod wpływem rodzeństwa:
"Moi starsi bracia jeździli na nartach, mnie też się to spodobało... Najstarszy też skakał, ale jakiś czas temu całkowicie zrezygnował z treningów, zajął się czymś innym." - mówi o swoich początkach Dénes. - "Poza tym w mojej rodzinie nie ma tradycji narciarskich. Za to dziadek grał w piłkę ręczną..."

Węgrzy rzadko wyjeżdżają na zagraniczne zawody, zazwyczaj funduszy starcza na jedne zawody w sezonie zimowym:
"Dotychczas startowałem tylko w Europie. Przede wszystkim w Pucharze Kontynentalnym, na zawodach letnich i innych zawodach mniejszej rangi. Sytuacja z liczbą skoków zdecydowanie się poprawiła kiedy w Kőszeg położono igelit. Wcześniej zawodnicy jedynie kilka razy w roku mogli skakać, aktualnie są niezależni od warunków pogodowych: Tygodniowo mam trzy treningi" - opowiada Pungor - "Staramy się, żeby było ich coraz więcej i żeby były coraz bardziej profesjonalne... Miesięcznie oddaję nawet od 100 do 120 skoków. Moim sportowym marzeniem są częstsze wyjazdy na zagraniczne zawody, wtedy na pewno będę zajmować coraz wyższe miejsca..."

Wywiad z Dénesem Pungorem przeprowadziła Mestari; marzec 2004.

zobacz wywiad z trenerem Węgrów >>