Konkurs w Innsbrucku był istną loterią, której zwycięzcami okazali się Norwegowie - Daniel Andre Tande i Robert Johannson. Tande poza drugim zwycięstwem w 2017 roku los podarował pozycję lidera TCS i PŚ.
Nowy rok wyśmienicie rozpoczął się dla Daniela Andre Tande. 22-letni Norweg zapisał na swoim koncie trzecie zwycięstwo w karierze, które dodatkowo zapewniło mu awans na pierwsze miejsce zarówno w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, jak i Turnieju Czterech Skoczni. Tande przed ostatnim konkursem 65. edycji tej prestiżowej imprezy ma 1,7 punktu przewagi nad Kamilem Stochem i jest na najlepszej drodze do zapewniania Norwegii zwycięstwa w TCS. Ma szansę dokonać tego dokładnie dziesięć lat po triumfie Andersa Jacobsena.

- Niesamowite! Pracowaliśmy ciężko przez całą zimę i bardzo się staraliśmy. Wspaniale, że również Robert wystrzelił i pokazał, na jakim jest poziomie. Teraz mam nadzieję, że będziemy kontynuowali tę passę - powiedział po konkursie Tande. - To był dla mnie niesamowity dzień. Wielu zawodników nie lubi skakać w zmiennym wietrze, dlatego powiedziałem sobie, że muszę być najlepszy bez względu na warunki. Świetnie, że dobrze poszło również Robertowi, który był drugi. Dwóch Norwegów na podium - tego dawno nie było. Prowadzenie w Pucharze Świata i Turnieju Czterech Skoczni jest wspaniałe.

Pytany o nastrój przed ostatnim konkursem w Bischofshofen odpowiedział:

- To skocznia, którą niezwykle lubię. Tym bardziej nie mogę się się doczekać walki tam - zapowiedział Tande.

Lider Turnieju Czterech Skoczni szczerze przyznał, że jego zwycięstwo to również zasługa warunków:

- To był na pewno ciężki dzień dla jury, warunki były niezwykle trudne. Wykonałem swój skok najlepiej jak mogłem, ale miałem też szczęście do warunków. W takim dniu jak dzisiaj nie możesz wygrać nie mając szczęścia. Miałem nadzieję na drugą serię w zbliżonych warunkach dla wszystkich zawodników, ale skoki narciarskie to sport rozgrywany na zewnątrz, więc musisz pogodzić się z tym, co masz, bo nie możesz wybrać warunków, jakie chcesz.

Najdłuższy skok (133 metry) konkursu przypadł w udziale innemu podopiecznemu Alexandra Stöckla - Robertowi Johanssonowi.

- Dałem z siebie wszystko. Po raz pierwszy występuję w Turnieju Czterech Skoczni, dlatego towarzyszył mi dodatkowy stres, ale niezwykle cieszę się ze swojego skoku i wyniku. Pracowałem dobrze przez wiele lat. To genialne uczucie, kiedy oddasz taki skok w zawodach - powiedział 26-latek.