Dawid Kubacki już od piątkowych treningów i kwalifikacji bardzo dobrze czuł się na nowej Titlis. Również na półmetku sobotniego konkursu było bardzo dobrze, później coś się jednak popsuło...
Po pierwszej serii sobotnich zawodów w Engelbergu Kubacki zajmował wysokie czwarte miejsce; skok na odległość 135,5 metra sprawił, że do podium nie tracił wiele. W finale było jednak dużo gorzej - 119 metrów ostatecznie dało mu dopiero 22. lokatę...

Polak otwarcie przyznaje, że popełnił błąd:

- Zdecydowanie nie będę zrzucał tego na warunki. Mój skok był zepsuty, bardzo spóźniony; nogi nie zadziałały, jak powinny - tłumaczył zawodnik z Szaflar.

Kubacki oczywiście nie jest zadowolony ze swojego występu, ale z optymizmem patrzy na niedzielne zawody:

- Mówi się trudno. Wiadomo, że to przykra sytuacja, ale patrzę też na pozytywy. Przez ostatnie dwa dni na sześć oddanych skoków pięć było bardzo dobrych. W niedzielę będzie nowy dzień i walczymy dalej - zapowiedział.