W niedzielnym konkursie w Lillehammer dla Daniela Andre Tande zabrakło miejsca na podium. Norweg jednak otarł się o czołową trójkę po świetnym skoku w finałowej serii...
Po pierwszej rundzie i skoku na odległość 127,5 metra Daniel Andre Tande zajmował dopiero 23 miejsce. Dzięki fantastycznej drugiej próbie, w której poszybował na 141. metr, otarł się o podium, zajmując ostatecznie czwarte miejsce.

22-letni Norweg w pierwszej serii skakał w niesprzyjających warunkach, czego efektem było odległe miejsce na półmetku rywalizacji.

- Takie są skoki narciarskie, nie mogę z tym nic zrobić. Jestem bardzo zadowolony ze skoków. Wykonałem dwie identyczne próby w obu seriach, ale kiedy miałem zbyt niską prędkość w stosunku do panujących (w pierwszej serii) warunków, ciężko cokolwiek zrobić. Czuję, że mogę skoczyć na tyle dobrze, aby wygrać - powiedział nieco rozczarowany Tande, któremu do miejsca na podium po awansie o dziewiętnaście lokat zabrakło jedynie 1,4 punktu.

- Byłem trochę wkurzony. Znam siebie i wiedziałem, że dobrze skoczyłem, a kiedy zobaczyłem, że po swoim skoku jestem na 22. miejscu, byłem bardzo rozczarowny. Mimo to jestem zadowolony, bo byłem w stanie ten negatywny wynik zmienić w miejsce w czołówce i oddać równie dobry skok w finale.

Zadowolony z występów Daniela Andre Tande jest również szef norweskich skoków:

- Widać, że Tande jest najlepszy na świecie, kiedy patrzy się, jak wykonuje skoki. Nie udało mu się jeszcze oddać dwóch świetnych skoków w zawodach, a w niedzielę miał trochę pecha - powiedział Clas Brede Bråthen.