Informacja o objęciu kadry Włoch przez Łukasza Kruczka zaskoczyła wielu - spekulowano o wielu innych reprezentacjach, ale nie o tej. Szkoleniowiec odsłonił nieco kulisy swojego transferu...
Po tym, jak Kruczek ogłosił rezygnację ze stanowiska trenera Polaków, najczęściej mówiło się o możliwości objęcia przez niego kadry Finlandii, Szwajcarii, Rosji czy Kazachstanu. Szkoleniowiec jednak zaskoczył - w ubiegłym tygodniu ogłoszono, że będzie pracować z Włochami.

- Były trzy oferty prowadzenia teamów, inne funkcje sportowe, a nawet kierowanie ludźmi poza sportem. Nie wchodziło w grę asystowanie Miranowi Tepesowi, bo do tego nie mam wystarczających uprawnień - przyznał Kruczek.

W spekulacjach pojawiała się także opcja indywidualnej współpracy Kruczka z Kamilem Stochem - tak jak to było kilka lat temu w przypadku Adama Małysza i trenującego go Hannu Lepistö. Ten pomysł jednak szybko upadł.

- Rozmawialiśmy z Kamilem o indywidualnym teamie, ale nie wskazując konkretnego trenera. I nie wiem, czy to miałoby sens. Zależy od tego, czy sam zawodnik tego chce. Oznacza to przecież sytuację, w której często nie ma się do kogo odezwać.

A dlaczego Kruczek spośród kilku ofert wybrał akurat włoską? Tym bardziej, że na początku nie było to dla niego tak oczywiste...

- Nad ofertą długo się zastanawiałem. Z początku ją zbagatelizowałem, myśląc: "kogo miałbym prowadzić, skoro Włosi nie mają reprezentacji?". Potem okazało się, że mają projekt zbudowania wszystkiego od podstaw i uruchomienia funduszy. Już zacząłem uczyć się włoskiego, bo nic nie zastąpi kontaktu bezpośredniego - zakończył.