A więc stało się. Cztery młode kobiety ze ścisłej czołówki żeńskich skoków narciarskich zostały dopuszczone na mamucią skocznię w Vikersund. Nie jest to ani kobiecy debiut na tak dużej skoczni (ten miał miejsce już w 1997 r.), ani - jeszcze - pierwszy kobiecy konkurs lotów, ale jest to duży przełom i również duże wydarzenie medialne, być może większe, niż w przypadku rekordu Danieli Iraschko przed rokiem.
Gdyż droga na mamuta nie była wcale łatwa. A możliwości dopuszczenia kobiet w roli przedskoczków w Vikersund mówiło się już w grudniu. Pod koniec stycznia organizatorzy ogłosili zaproszenie do udziału sześciu zawodniczek: Danieli Iraschko, Evy Ganster (Austria), Anette Sagen, Line Jahr, Henriette Smeby (Norwegia) i Heleny Olsson (Szwecja). Po kilku dniach FIS kontratakował zakazem startu kobiet na skoczniach powyżej K-90. Po stronie FIS-u głównym aktorem tej chwilami tragikomedii został przewodniczący komisji skoków i kombinacji norweskiej, Torbjoern Yggeseth. Norweg już kilkakrotnie podejmował decyzje, z których wynikało, że nie jest do skoków kobiet przyjaźnie nastawiony.
Pojawia się wrażenie, że "zakaz lotu" od początku miał nikłą moc prawną. Już przed tygodniem aż 18 zawodniczek pojawiło się na K-115 w Oslo-Holmenkollen. Na zawodach obecny był także Yggeseth, który odbył dwugodzinną rozmowę z Anette Sagen. Zawodniczka argumentowała, że jest lepsza od wielu skoczków w COC i wyłącznie z powodu płci nie pozwala jej się wystartować, żądała wyraźnego programu rozwoju skoków kobiet. Chwilami rozmowa przeradzała się w ostrą kłótnię. Po Holmenkollen wydarzenia potoczyły się lawinowo.
Amerykanka Lindsey Van, trzecia w konkursie na K-115, ogłosiła, że zostaje na razie w Norwegii. Jej trener powiedział, że znajdzie jakąś lukę w regulaminie, która pozwoli jego podopiecznej wystartować. Norweżki zrezygnowały - Yggeseth zagroził, że jeżeli kobiety pojawią się na mamuciej skoczni, Vikersund nie dostanie przez dwa sezony organizacji PŚ. Sagen i Jahr pochodzą z tych okolic i czuły się współodpowiedzialne.
Organizatorzy zawodów od początku byli zdecydowanie za startem kobiet. Podstawowe idee feminizmu dawno przedostały się w całej Skandynawii do powszechnej świadomości, istnieje ustawa o równym statusie płci. W środę Norweski Związek Narciarski wydał oficjalną zgodę na udział kobiet jako przedskoczków. Skład został nieco zmieniony - Ganster i Iraschko, które już skakały na mamucie, zdążyły wyjechać, odpadła Henriette Smeby, ostatnio prezentująca dość słabą formę. Zgodę na start dostała natomiast Van, nie przewidziana w pierwotnym scenariuszu. Yggeseth próbował jeszcze odwrócić bieg wydarzeń (i tym samym obronić się przed blamażem), kontaktując się bezpośrednio z przewodniczącym FIS Gianfranco Kasperem. Jednak było za późno i panu Torbjoernowi pozostaje już tylko przekonywanie, że przecież od początku miał dobre intencje...
Nie ma sensacji, jak przy locie Danieli Iraschko na 200 m, jednak debiut czterech dziewczyn w lotach jest z pewnością udany. Na razie najdalsze loty to 171 i 174,5 m Sagen i 171 m Van. Anette marzy o skoczeniu w okolice 200 m i ma nadzieję, że kobiety będą mogły skoczyć z wyższej belki. Trzeba pamiętać, że te kobiety przy całym świetnym wyszkoleniu technicznym są jednak słabsze fizycznie od mężczyzn. Dodatkowo przy takiej samej długości rozbiegu kobiety uzyskują niższe prędkości. I Sagen, i Van są zawodniczkami bardzo niewysokimi, drobnymi, Olsson jest niewiele wyższa, jedynie Line Jahr to dziewczyna dość wysoka. Były trener kadry skoczek austriackich Fabian Ebenhoch twierdzi, że wpływ ma także nieco mniej korzystna pozycja najazdowa kobiet, uwarunkowana budową.
Niezależnie od tego, czy ostatecznie rekord Iraschko zostanie pobity lub choćby będzie zagrożony, loty kobiet już stały się wielkim wydarzeniem. Skoczki wygrały bój w Yggesethem i stały się już w oczach ludzi obserwujących ich walkę bohaterkami. Bardzo prawdopodobne jest, że od przyszłego sezonu wiele się zmieni. Mówi się coraz głośniej o rozbudowaniu na razie skromnego i półoficjalnego "kobiecego COC", o serii konkursów "przede wszystkim na skoczniach K-90" (co zostawia otwartą furtkę dla marzeń o dużych skoczniach). Oby jak najszybciej kobiece skoki narciarskie stały się po prostu - a może aż - normalną dyscypliną sportową.