Dzisiejszy konkurs w Planicy był wyjątkowy nie tylko dla Petra Prevca, ale i dla weterana skoków narciarskich - Noriakiego Kasaiego, który po raz pięćsetny wystartował w Pucharze Świata.
Oczekiwanie na pięćsetny występ Japończyka w Pucharze Świata trwało już od pewnego czasu - początkowe wyliczenia wskazywały, że nastąpi to w Wiśle, ale okazało się, że dopiero drugi start w Titisee-Neustadt byłby tym jubileuszowym... Tamten konkurs jednak nie odbył się, więc pięćsetne zawody wypadły w Planicy. Jak wiadomo, Noriaki Kasai budzi entuzjazm gdziekolwiek się pojawi, dlatego również w Słowenii jego imię było skandowane wielokrotnie; jak piszą słoweńskie media, popularnością ustępował jedynie bohaterowi gospodarzy, Petrowi Prevcowi. Dla jubilata przygotowano specjalny złoty plastron z numerem "500" oraz jego mniejszą wersję dla córeczki Japończyka Rini.

- To był mój wielki dzień. Fantastyczny. Byłem zrelaksowany, nie denerwowałem się. Chciałem pokazać się z jak najlepszej strony, więc nie jestem w pełni zadowolony. Gdybym w swoim pięćsetnym występie stanął na podium, to byłoby idealnie, więc jestem trochę rozczarowany. Szkoda, bo bardzo dobrze czuję się w Planicy i zawsze oczekuję dobrych wyników - wyjaśniał Japończyk.

Kasai za niecałe trzy miesiące skończy 44 lata, a w jubileuszowym konkursie zajął szóste miejsce. Humor poprawili mu słoweńscy kibice, gdyż tłum wykrzykiwał jego imię i prosił o zdjęcia czy autografy.

- Uwielbiam Planicę, dlatego tym bardziej cieszę się, że to właśnie tutaj wypadł mój pięćsetny start.

Kasai zadebiutował w Pucharze Świata w wieku szesnastu lat i nie myśli o tym, by kończyć sportową karierę.

- Nie poddam się, spróbuję przybliżyć się do liczby 600. Przynajmniej spróbuję - mówił śmiejąc się Japończyk. - Pamiętam swój pierwszy występ tutaj. Myślę, że to było w 1990 roku, tu była jeszcze Jugosławia. Kiedy pierwszy raz byłem na Letalnicy, byłem nawet przestraszony, bo była tak duża. Z biegiem lat strach zniknął. Teraz przyzwyczaiłem się do tak dużych skoczni. Letalnicę w Planicy szybko pokochałem, Słowenię także. Tu czuję się tak dobrze, że w piątek wygram - stwierdził Japończyk.

Jak wyliczono, gdyby Kasai chciał dotrzymać słowa i dotrwać do swojego sześćsetnego startu, czekałyby go jeszcze minimum trzy sezony startów w Pucharze Świata. Jednak, jak sam przyznaje, liczba 6 jest dla niego szczęśliwa, w końcu urodził się 6 czerwca - czemu więc nie miałby skakać do sześćsetnego konkursu...?