Piotr Żyła na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle czuje się jak w domu. Wszak niewielu zna ten obiekt tak dobrze jak on. W piątkowych zawodach Pucharu Świata 29-latek nie zawiódł kibiców i zajął osiemnaste miejsce.
Dla wiślanina jest to najsłabszy sezon od lat. Do tej pory zgromadził w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata 89 punktów, a do serii finałowej - licząc zawody w Wiśle - wskakiwał sześciokrotnie. W piątkowym konkursie Żyła stanął jednak na wysokości zadania i ostatecznie zajął osiemnaste miejsce.

- To były takie skoki, na jakie mnie stać. Z tego jestem zadowolony, że zrobiłem swoje. Wiadomo, że chciałoby się więcej, ale sezon jest jaki jest, więc z tego występu się cieszę - mówił zawodnik.

Widać było, że w piątek każdy skok sprawiał Żyle ogromną przyjemność. Przez moment znów przypominał zawodnika z poprzednich sezonów - roześmianego, pobudzonego, reagującego euforycznie.

- Bez radości skakania nie można iść do przodu, idzie się tylko do tyłu. Trzeba się cieszyć, że zrealizowało się zadanie, a z miejsca jestem zadowolony, bo po raz kolejny udało się zdobyć punkty - mówił tryskający humorem Żyła.

Dziś - jeśli aura okaże się łaskawa - w Wiśle odbędzie się drugi konkurs Pucharu Świata. Dla Żyły będzie on okazją do poprawienia miejsca w klasyfikacji generalnej, w której obecnie zajmuje 35. miejsce.

- W sobotę kolejne zawody, chciałoby się oddawać takie dobre skoki. Może jakby się udał taki ciut lepszy, to byłbym zadowolony. Swoje trzeba robić i być zadowolonym; cieszyć się, ze można skakać przed tak fajną publicznością, u siebie.