Peter Prevc nadal nie jest w stanie "odczarować" skoczni w Lahti, które w przyszłym roku będą areną zmagań mistrzostw świata. Słoweniec nie krył swojego zirytowania po weekendzie w Lahti.
Po pierwszej serii lider klasyfikacji generalnej zajmował dalekie 22. miejsce. Ostatecznie awansował na dziewiątą lokatę, mimo to brak mu powodów do zadowolenia.

- Warunki dzisiaj były bardzo śmieszne. Po pierwszym skoku sądziłem, że miałem słabsze warunki, bo widziałem, że jestem 22. i nic nie było jasne. Podobnie było w finałowej próbie, w drugiej części lotu nie miałem wystarczająco dużo wiatru i szybko spadłem. Również innym to się przydarzyło, pytałem Freunda i Gangnesa - i wszyscy powiedzieli, że są zaskoczeni tym, co się dzieje. A Hayboeck wygrał i w piątek, i w niedziel, więc widocznie jednak się dało - wyjaśniał Prevc.

Pytany o to, czy cieszy się, że już opuszcza Lahti i jedzie do Kuopio, odpowiedział:

- Prawdę mówiąc, będę bardzo szczęśliwy, kiedy w ogóle opuścimy Finlandię. Z Lahti nie mam tak naprawdę nic - w piątek kompletnie zepsułem drugi skok, w sobotę siedzieliśmy na skoczni trzy czy cztery godziny, w niedzielę znowu przeszkadzał wiatr, więc jestem trochę tym wszystkim zaniepokojony, mając w głowie to, że za rok będą tutaj mistrzostwa. Teraz wsiadamy w autobus, jedziemy kilka godzin i jutro wszystko od nowa.

Bardziej pozytywnie odnosił się do konkursu młodszy brat lidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, Domen, który zajął piętnaste miejsce.

- Jestem bardzo zadowolony ze swoich skoków - zwłaszcza z tego drugiego, który był trochę dłuższy, ale z kolei wiatr był mocniejszy, przez co odjęto mi więcej punktów i spadłem w klasyfikacji. Ogólnie rzecz biorąc i tak jestem zadowolony - podsumował Domen Prevc.