Słoweńscy skoczkowie postanowili nie być gorsi od swoich koleżanek, które w Ljubnie wywalczyły dwa miejsca na podium. Ten wyczyn w Vikersund stał się udziałem Petra Prevca i Roberta Kranjca, którzy ponownie pokrzyżowali plany gospodarzom...
Peter Prevc sięgnął dzisiaj po swoje dziesiąte zwycięstwo w sezonie, a szesnaste w karierze. Jak przyznaje Słoweniec, warunki na skoczni były dzisiaj wymagające:

- Dzisiaj to były naprawdę fantastyczne skoki. Wczoraj nie latałem tak idealnie, również dzisiejsza próba w kwalifikacjach nie udała mi się, dlatego byłem bardzo szczęśliwy, że udało mi się skoczyć daleko w pierwszej rundzie i potem w finałowym skoku przy bardzo trudnych warunkach. Nie przywykliśmy do tego, żeby mieć wiatr w plecy mocniejszy niż dwa metry na sekundę, szczególnie na mamutach czyni to olbrzymią róźnicę zaraz po wyjściu z progu, jak i w dalszej części lotu. Poradziłem sobie z tym, wykonałem dobre lądowanie i wygrałem - powiedział po konkursie lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Sobota miała całkowicie inny przebieg niż piątek...

- Tak naprawdę dzisiaj wszystko na zawodach było zupełnie inne niż wczoraj, kiedy w serii próbnej oddałem najlepszy skok, a potem dwa razy popełniłem błąd. Dzisiaj w kwalifikacjach popełniłem błąd, a potem wszystko szło coraz lepiej. Trochę popatrzyłem na nagranie, pomyślałem, jak ten skok wyglądał z mojej perspektywy, w mojej głowie i jak powinien wyglądać w rzeczywistości. Potem wszystko stało się łatwiejsze. W jakimś stopniu dostałem nową ostrość tego, jak skoczyć - i udało się.

Peter Prevc dzisiejszym triumfem na Vikersundbakken wyprzedził Primoža Peterkę w liczbie zwycięstw w Pucharze Świata. Jak sam przyznaje, jest dumny z tego osiągnięcia, ale już skupia się na kolejnym konkursie.

- Oczywiście jestem dumny z tego, że jestem jedynym Słoweńcem, który to osiągnął. Zawsze był ktoś, kto był trochę przede mną - czy Robi, czy któryś z Primožów - Ulaga albo Peterka. Teraz mi się udało. Ale nie daje to żadnej gwarancji, że jutro będzie równie udane. Trzeba te laury odłożyć na bok i skupić się na skokach. W ubiegłym roku dostałem tutaj mocną szkołę "od bohatera do zera". Nauka, która jest przydatna nie tylko tutaj, ale i na wszystkich skoczniach; nawet jeśli coś ustanowisz, to nie wiesz jeszcze wszystkiego. Przede wszystkim dzisiaj jest ważne, aby dzisiejszy konkurs odłożyć na bok, bo jutro jest nowy dzień i nowe możliwości.

Na podium obok swojego młodszego kolegi stanął wczorajszy zwycięzca, Robert Kranjec, który - podobnie jak wczoraj - był bardzo zaskoczony.

- Po pierwszym skoku nie spodziewałam się, że mogę być tak wysoko, bo na półmetku miałem dużą stratę punktową. Przy pierwszej próbie miałem trochę pecha do warunków. Traciłem tyle i nie oczekiwałem trzeciego miejsca. Druga próba była świetna, pokonałem tylu, ile się udało. Wyszło doskonale.

Kranjec jako lider klasyfikacji lotów skakał dzisiaj jako ostatni zawodnik w pierwszej serii - podobnie będzie zresztą jutro, gdyż wciąż ma dziesięć punktów przewagi nad Petrem Prevcem:

- Nie czułem się z tym jakoś szczególnie, ale to miłe, kiedy jesteś między najlepszymi - m.in. inaczej patrzy się na warunki, energia jest inna.

Słoweńcy wygrali czwarty konkurs w Norwegii, jednak - jak zapewnia Kranjec - gospodarze nie patrzą na nich złowrogo.

- Skoczkowie to mili ludzie. A jak otoczenie na to patrzy - nie wiem. Wydaje się, że Norwegowie są w porządku. Nie odczuwam niczego szczególnego.