W sobotę Sapporo opanowali Słoweńcy, w niedzielę z podwójnego zwycięstwa cieszyli się reprezentanci Norwegii. Dla Andersa Fannemela to pierwsza wygrana w sezonie i trzecia w karierze.
Fannemel na półmetku rywalizacji był drugi - mimo skoku na miarę rekordu obiektu (143,5 metra). W finale nie lądował już tak daleko, ale najlepszy rezultat drugiej rundy dał mu wygraną.

- Jestem naprawdę zadowolony. Ten wynik jest dla mnie pewną niespodzianką. Wcześniej nie szło mi tutaj dobrze, ale dziś oddałem dwa naprawdę dobre skoki, znacznie lepsze niż wczoraj. Miałem też korzystniejszy wiatr - przyznał jedenasty zawodnik klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Niespełna sześć punktów za rekordzistą świata uplasował się Johann Andre Forfang. Mistrz świata juniorów z 2015 roku na początku pobytu w Sapporo borykał się z problemami zdrowotnymi - czego efektem była dopiero dziewiętnasta lokata w sobotę.

- Wczoraj byłem chory, czułem się naprawdę źle. Dziś było już dużo lepiej - cieszył się młody Norweg. - Jestem zadowolony ze swojego wyniku. Udało mi się wprowadzić pewne niewielkie zmiany - to zadziałało.

Tak dobre wyniki dają Norwegom powody do sporego optymizmu przed kolejnymi konkursami Pucharu Świata - tym bardziej istotnymi, że odbywającymi się na ich własnej ziemi (w Oslo, Trondheim i Vikersund).

- Nie możemy już doczekać się konkursów u siebie - zapowiadają zgodnie Fannemel i Forfang.