Ahonen - fiński zegarek. Coś ostatnio zmieniło się u tego skoczka. Wydoroślał, zmężniał, konsekwentnie zmierza do swoich celów i przede wszystkim wyluzował się - oto Janne Ahonen sezonu 2003/2004. To co osiągnął tej zimy jest dla niego najlepszym rezultatem 3 zwycięstwa, 10 miejsc na podium, 13 razy znalazł się w pierwszej dziesiątce, co daje mu pozycje lidera PŚ.
W wieku 26 lat jest bliski spełnienia swoich marzeń: zdobycia po raz pierwszy w karierze Kryształowej Kuli. Pracował nad tym bardzo ciężko. "Maska" - bo tak go wcześniej nazywano, skakał niegdyś w masce na twarzy. Janne nie chciał i nie mógł znieść gdy kibice patrzyli na jego twarz podczas skoku. Teraz maska odeszła w zapomnienie, Ahonen przezwyciężył problemy mentalne, już się nie wstydzi i tworzy swoją sztukę. A to czyni go silnym. Nikt w Pucharze Świata nie potrafi oddać tak dalece perfekcyjnych skoków, jak skoczek z Lahti. "On jest po prostu jak zegarek. To niesamowite, u niego każdy skok jest tak samo idealny" - powiedział kiedyś Michael Uhrmann o aktualnym liderze Pucharu Świata.
Tymczasem ta stabilność formy wyniosła go na szczyt tabeli z bezpieczną przewagą 224 punktów. W najbliższych 6 konkursach raczej nie pozwoli sobie odebrać tego prowadzenia. Piękne w "nowym" Ahonenie jest to, że w końcu pokazuje swoje emocje. No bo gdzie i kiedy można zobaczyć, pominąwszy już Akseli Kokkonena, tak radosnego Fina? Ahonen jest istotnie rozluźniony, wielokrotnie pokazał nam w tym sezonie, że nie jest wcale pozbawiony dobrego humoru. Choć rzadko na skoczni się uśmiecha, to nie czyni go mrukiem.
Janne pracuje serio na pełnych obrotach. Obok Martina Hoellwartha i Petera Zonty należy do skoczków z najsilniejszym wybiciem. Temu człowiekowi z fińskiego klubu Lahden Hiihtoseura jest naprawdę obojętne, przy jakiej skacze pogodzie, na jakiej skoczni i w jakich warunkach pogodowych.
Jego rywal, Ljoekelsoey jest naprawdę w życiowej formie.
"Roar Ljoekelsoey er ikke redd for dřden" - tak wołają norwescy kibice podczas konkursów. 27-latek nie boi się ryzykować. W tym sezonie udowodnił to już wielokrotnie, przede wszystkim kiedy na mamuciej skoczni w Oberstdorfie pofrunął na 223 metr i na dodatek ustał ten skok, co eksperci uważali za niemożliwe. "Ljoeken" jest na wszystkich skoczniach królem. Ma wspaniałe wyczucie lotu. Jego siła odbicia zwiększyła się o ok. 20%, to zasługa jego trenera Miki Kojonkoskiego.
Tak właśnie 27-letni Ljoekelsoey przeżywa najlepszy sezon w swojej karierze robiąc ogromne postepy. Dzierży on już 5 zwycięstw w PŚ i złoto na MŚ w lotach, skoki drużynowe także wypadły tak jak sobie wymarzył. Największym plusem tego skromnego skoczka jest jego brak litości dla siebie. Każdy skok ciągnie najdalej jak tylko może, a to przynosi decydujące szczególnie w lotach metry. Roar Ljoekelsoey musi więc na wszelki wypadek przygotować sobie rachunek sumienia :-)

Kto wygra ten sezon? Do końca już tylko 6 konkursów indywidualnych. Przewaga Fina nad Norwegiem jest spora (224 pkt.), ale do odrobienia. Jednak przy w miarę równych skokach Janne w konkursach i zajmowania pozycji w czołówce, Roar musiałby wygrać wszystko do końca. Czy to jest możliwe? Lepszy obraz tego będziemy mieli już po jutrzejszym i niedzielnym konkursie.