Kilka dni spędzonych przez Thomasa Morgensterna w Polsce obfitowało w spotkania, wywiady, liczne uśmiechy, niezliczone autografy... Z byłym austriackim skoczkiem, który promował u nas swoją książkę "Moja walka o każdy metr", spotkaliśmy się i my...
Nieco ponad tydzień po premierze polskiej wersji książki Austriak pojawił się w naszym kraju, by promować publikację. Program spotkań w Warszawie i Zakopanem był napięty, mimo wszystko Thomas cierpliwie i z uśmiechem odpowiadał na pytania dziennikarzy i kibiców. Nie ma co ukrywać - niektóre wątki powtarzały się w naprawdę wielu rozmowach (jak tu nie zapytać o pomysł na książkę?), jednak pewne wypowiedzi Austriaka potrafiły zaskoczyć. Zapraszamy do pierwszej części wywiadu, w której Thomas Morgenstern opowiada o swojej książce i powodach, dlaczego tak zależało mu, by wydać ją w naszym kraju.

Skokinarciarskie.pl: Sam wpadłeś na pomysł napisania książki czy ktoś Ci go podpowiedział?

Thomas Morgenstern: To był mój pomysł. Właściwie to tego nie planowałem, ponieważ nie chciałem wydawać typowej biografii - jak to robi większość kończących karierę sportowców. Wszystko można przecież znaleźć w Internecie, na Wikipedii - nie ma więc potrzeby pisania książki.

Jednak po rozmowach z rodziną, przyjaciółmi czy kibicami coraz bardziej czułem, że powinienem to zrobić. Wiele osób pytało mnie, jak to było skakać w Soczi, powrócić po okropnych kraksach, znów być na skoczni i walczyć. Wtedy pomyślałem, że to mogłoby się znaleźć w książce.

Postanowiłem napisać ją wspólnie z Michaelem Roscherem, komentatorem telewizji ORF. Zaczęliśmy na początku 2015 roku, odbyliśmy wiele rozmów i znaleźliśmy pomysł na książkę, która zaczyna się moim przebudzeniem w szpitalu, a kończy ostatnim skokiem na Bergisel. W trakcie tej trudnej drogi powrotu do skoków miałem kilka snów o strachu, moim życiu prywatnym, moich relacjach z Gregorem [Schlierenzauerem] i Aleksem [Pointnerem] - o tym wszystkim chciałem opowiedzieć, pokazać mój punkt widzenia...

Teraz "opowiadasz" o tym wszystkim w języku polskim. Skąd w ogóle pomysł, żeby wydać tę książkę w naszym kraju i to tak szybko po oryginalnej wersji?

To też był mój pomysł (śmiech). Mam w Polsce wielu, wielu fanów, podczas wczorajszego [nasza rozmowa miała miejsce 23 stycznia, dzień po prezentacji książki w warszawskim Empiku - red.] spotkania w Warszawie było niesamowicie! Nigdy nie widziałem tylu ludzi w trakcie prezentacji książki czy rozdawania autografów. Uwielbiam tu być, Polska jest dla mnie jak drugi dom. Kocham tu ludzi, kocham ten kraj. Można powiedzieć, że wydanie książki po polsku było moim obowiązkiem. Nie wiem, czy jest wierna oryginałowi, ale mam taką nadzieję (śmiech). Na pewno różni się tytułem, okładką, layoutem, w środku jest więcej zdjęć - wygląda dobrze, podoba mi się fotografia na okładce!



Czy jest coś, o czym początkowo chciałeś napisać, a ostatecznie zdecydowałeś się z tego zrezygnować?

Oczywiście, sporo tego było. Na początku po prostu rozmawiasz i zapisujesz wszystko, co wiesz, co chcesz zawrzeć w książce; myślisz o wielu rzeczach. Odkładasz książkę na kilka dni, następnie wracasz i czytasz ją cztery-pięć razy (co było dosyć trudne) i myślisz - okej, jednak nie chcę, żeby wszyscy o tym wiedzieli.

Z jakimi reakcjami na książkę spotykałeś się w Austrii i w Polsce?

Nie wiem jeszcze do końca, jak jest w Polsce - choć podczas prezentacji w Warszawie czy za pośrednictwem portali społecznościowych otrzymywałem pozytywne sygnały. W Austrii książkę również bardzo dobrze przyjęto. To sprawia, że czuję się dumny. Miło jest wziąć tę książkę w rękę i powiedzieć: "ok, skoki już za mną, czas na nowe życie".

Czy masz jakieś dalsze plany wydawnicze - np. kolejną książkę lub przetłumaczenie tej na inne języki?

Nie, na razie nie - to moja jedyna książka, wydana wyłącznie po niemiecku i polsku.



Wielokrotnie miałeś okazję odwiedzać Polskę, przyjeżdżając tutaj w różnym charakterze - jako skoczek, jako pilot brałeś udział w helikopterowych mistrzostwach świata, a teraz jesteś tutaj, aby promować swoją książkę.

Na pewno w ostatnich latach widziałem w Polsce wiele rzeczy i miejsc. Wielokrotnie byłem tutaj w Zakopanem, Wiśle i Szczyrku, czyli różnych "skokowych" lokalizacjach. W Krakowie byłem tylko na lotnisku, w piątek po raz pierwszy odwiedziłem waszą stolicę - Warszawę, a latem - Zieloną Górę, gdzie rozgrywano helikopterowe mistrzostwa. Przyznaję, że w przyszłości chciałbym odwiedzić północ Waszego kraju, pojechać nad morze. Byłoby miło zobaczyć np. Gdańsk, który naprawdę chciałbym kiedyś zwiedzić. Tym razem przyleciałem do Polski helikopterem i w pewnym sensie miałem możliwość zobaczyć cały kraj, mniej więcej do Warszawy. Muszę przyznać, że byłem pod wielkim wrażeniem. Dobrze tutaj być i cieszyć się czasem spędzanym w tym kraju.

Wygląda na to, że czujesz się u nas bardzo dobrze, ale powiedz - co najbardziej lubisz w Polsce?

Ludzi (śmiech). Zawsze jesteście bardzo mili i przyjaźni. Kibice na trybunach są obiektywni, dopingują każdego. Oczywiście polscy zawodnicy otrzymują jeszcze głośniejszy doping, ale uwielbiam tutaj być, za każdym razem jest tutaj fantastyczna atmosfera. Kiedy podróżuje się dookoła świata, Polacy są wszędzie i możesz ich spotkać dosłownie w każdym miejscu - a ja to uwielbiam.

A czy podczas tych wszystkich wizyt w Polsce miałeś czas na jakiekolwiek zwiedzanie?

Jeszcze nie. Musicie mnie oprowadzić i pokazać Wasze zabytki.

Znasz jakiś słynnych Polaków?

Oczywiście. Robert Lewandowski, Robert Kubica, Justyna Kowalczyk, pan prezydent (śmiech).

A pozostajesz w kontakcie z polskimi skoczkami czy osobami ze sztabu trenerskiego naszego kraju?

Raczej nie, przynajmniej nie kiedy jestem w domu. Nie dzwonimy do siebie, nie mailujemy. Ale podczas zawodów - jak np. podczas Turnieju Czterech Skoczni czy mistrzostw świata w lotach na Kulm - spotykałem ich i rozmawialiśmy trochę o różnych rzeczach. A Piotr Żyła musi mi w końcu dać tę obiecaną kilka lat temu wódkę, bo wciąż jej nie otrzymałem (śmiech). Muszę mu chyba o tym przypomnieć, w sumie sam o tym prawie zapomniałem - ale w Warszawie ktoś o tym mi napomknął, więc chyba muszę go spytać, co z moim obiecanym prezentem.

Rozmawiali: Aleksandra Kruc, Martyna Szydłowska, Andrzej Mysiak; fot. Martyna Szydłowska, Andrzej Mysiak