Niewielu spodziewało się, że piątkowe treningi i kwalifikacje będą dla Kamila Stocha aż tak udane. Polak oddał trzy równe skoki, które cieszyły i kibiców, i jego samego.
- Wiedziałem, że będzie dobrze - chciałem wykonać swoje zadanie i tyle. Uważam, że zrobiłem dobrą pracę i jestem z niej bardzo zadowolony - tym bardziej, że mogłem się cieszyć przed własnymi kibicami. To jest najfajniejsze! - mówił uśmiechnięty Polak.

Zapytany, czy wróciła radość ze skoków, odpowiedział krótko:

- A nie widać? - zaśmiał się serdecznie. - Dla mnie większe znaczenie od wygranej w kwalifikacjach ma praca, którą wykonałem. Taki jest ten sport. Skupiając się na tym, co mam zrobić, osiągnę swój cel - powtórzył po raz kolejny.

Jeszcze w ubiegłym tygodniu Stoch nie miał zbyt wielu powodów do uśmiechu - brak kwalifikacji do mistrzowskiego konkursu na Kulm był szokiem. Jednak nie ma tego złego...

- To było dobre posunięcie, że po nieudanych kwalifikacjach zostałem w Austrii, a nie wróciłem do domu. Przeanalizowaliśmy z trenerami to, co wydarzyło się w ostatnim czasie, i znaleźliśmy źródło problemu, który pojawia się u mnie od początku kariery. Teraz dawał o sobie znać dosyć mocno, ale udało się go zlokalizować; pracuję nad tym, żeby już się nie pojawiał.

Stoch od dłuższego czasu powtarzał, iż wie, że wróci do formy - nie wiedział tylko, kiedy to nastąpi. Ten czas najwyraźniej nadszedł...

- Takie są skoki. Czasami pracuje się ciężko przez kilka miesięcy, a wystarczy jedna drobna rzecz, która sypie cały system. Nie zapomnieliśmy jak skakać, a to, nad czym pracowaliśmy, nie poszło na marne - trzeba to tylko uruchomić. Jeżeli wszystkie tryby w maszynie pracują jak trzeba, to zaczyna być fajnie.

Poprawa formy nie znaczy jednak, że wszystko przychodzi mistrzowi łatwo:

- Cały czas trzeba się mieć na baczności. Muszę wciąż pracować, choć jest już łatwiej niż choćby na Kulm. Przy tej publiczności jest lżej. Tutaj nie muszę się mobilizować, samo przychodzi.

Mobilizację dla Stocha stanowi fantastyczna, wyjątkowa atmosfera, panująca pod Tatrami:

- Magię Zakopanego tworzą tu wszyscy - organizatorzy, którzy muszą przygotować obiekt i wszystko, co tu ma miejsce; kibice, którzy odpowiadają za atmosferę; wreszcie my, szare myszki, które sobie skaczą i próbują się pokazać. Wszyscy tu obecni tworzą to widowisko.

Jutro nasi skoczkowie wystartują w konkursie drużynowym. Jakie oczekiwania ma lider kadry względem tej rywalizacji?

- Najważniejsze jest, żebyśmy byli skoncentrowani na dobrej pracy. Jeżeli każdy odda taki skok, jak potrafi, to może być bardzo fajnie. Jestem pełen optymizmu, jutro dajemy czadu! - zakończył.