Brak kwalifikacji Kamila Stocha do konkursu o mistrzostwo świata w lotach dla wszystkich było szokiem. Polak mimo to zostanie w Bad Mitterndorf z szansą na start w niedzielnym konkursie drużynowym...
Na treningach Stoch nie radził sobie najlepiej, jednak w kwalifikacjach przyszedł kataklizm - 134,5 metra osiągnięte w trudnych warunkach, ale przede wszystkim po błędach technicznych, oznaczało, że dwukrotnego mistrza olimpijskiego zabraknie w piątkowo-sobotnich zawodach.

- Nikt nie zakładał takiego scenariusza. Kwalifikacyjny skok Kamila był najgorszym ze wszystkich oddanych w czwartek. Również treningowe skoki nie były dobre. Były w nich błędy, ale spokojnie dawały miejsce w konkursie - ocenił Łukasz Kruczek. - Później Kamil nie miał dobrych warunków, ale to nie one spowodowały brak kwalifikacji. Znowu poleciał trochę za bardzo do przodu, znalazł się bardzo nisko nad bulą, co przy tylnym wietrze uniemożliwiło dłuższy skok.

Szkoleniowiec przekonuje, że podczas treningów w Szczyrku i Wiśle Stoch skakał dużo lepiej.

- Skakał zdecydowanie najlepiej z naszych zawodników. Gdyby na Kulm zachowywał się tak samo, to skakałby tutaj naprawdę daleko - dodał trener.

Kruczek przyznaje, że po powrocie do szatni Stoch był załamany:

- Przez chwilę była cisza, a potem Kamil wyrzucił z siebie to, co się dzieje. Grały przy tym wielkie emocje.

Przez pewien czas po kwalifikacjach mówiło się nawet, że nasz skoczek powróci do kraju, nie czekając na konkurs drużynowy. Tak jednak się nie stanie - w piątek i sobotę, podobnie jak Piotr Żyła i kilku zagranicznych zawodników, pojawi się na rozbiegu jako przedskoczek.

W kwalifikacjach najlepiej spośród naszych reprezentantów poradził sobie Dawid Kubacki - 202 metry były drugą odległością dnia uzyskaną przez podopiecznych Łukasza Kruczka.

- Było blisko życiówki. Nie wykonałem odpowiedniego telemarku, bo koniecznie chciałem dociągnąć do linii oznaczającej 205 metrów. Szkoda, że trochę zabrakło - mówił skoczek z Szaflar.

Niewiele bliżej - na 196. metrze - lądował Klemens Murańka, który w drugiej serii treningowej uzyskał 209,5 metra:

- Najważniejsze, że awansowałem do konkursu i że żyję. Bardzo fajna skocznia, przyjemnie się na niej lata - skomentował Klimek, który po nieudanej niemieckiej części Turnieju Czterech Skoczni skupił się na treningach. - Potrzebowałem tej przerwy, a przede wszystkim spokoju, jaki miałem przez kilkanaście ostatnich dni. Dało mi to dużo pewności siebie, a dzięki temu skoki wróciły na naprawdę wysoki poziom.

Na dobre występy podopiecznych liczy Łukasz Kruczek:

- Oni wszyscy skakali dobrze w Wiśle i zakładamy, że tak samo będą skakać na mistrzostwach. To nie jest łatwa skocznia, poza tym mamy tu do czynienia z lotami - a tego nie trenujemy na co dzień. Klemens pokazał, że stać go na miejsca w dziesiątce, bardzo dobrze w kwalifikacjach spisał się też Dawid - ocenił szkoleniowiec.