Łukasz Kruczek nie ukrywa, że ostatnie tygodnie były dla niego trudne. Po nieudanym Turnieju Czterech Skoczni szkoleniowiec nie zamierza się poddawać i wciąż będzie dążył do poprawy formy podopiecznych...
- Ten turniej nie był do końca udany dla całej reprezentacji - to, co zawodnicy prezentują i jakie wyniki odnoszą, nie jest tym, czego byśmy oczekiwali - przyznał szczerze po konkursie w Bischofshofen. - Nie czas na zamartwianie się, teraz sprężamy się i robimy wszystko co w naszej mocy, by pchnąć nasze skoki do przodu. Małe kroczki już robiliśmy, ale wciąż są niewielkie wobec oczekiwań i marzeń. Nie rozkładam rąk. W nas wszystkich siedzi sportowa złość. Bardzo byśmy chcieli, żeby to wyglądało inaczej.

Jeszcze przed konkursem w Bischofshofen było wiadomo, że Kamil Stoch nie wystartuje w zawodach Pucharu Świata w Willingen. Okazuje się, że o taki manewr trenerzy rozważali już od wielu miesięcy:

- Myśleliśmy o tym już od maja, gdy tylko pokazał się kalendarz Pucharu Świata. Wydawało się to najbardziej logiczną decyzją. Nie planowaliśmy jednak odpuszczania, bo Kamil bardzo lubi tam skakać i nie wyobraża sobie, żeby nie pojechał do Willingen. Życie zweryfikowało plan, trzeba podjąć inne kroki - tłumaczył Kruczek, wyjaśniając także charakterystykę problemów Stocha: - Problem, z jakim boryka się Kamil, to bardzo spóźnione skoki. To go frustruje - stąd decyzja o pominięciu Willingen, powrocie do spokojnych ćwiczeń i próbie skorygowania tego w warunkach treningowych.

Wcześniej Kruczek wielokrotnie zaznaczał, że kluczem do rozwiązania problemu mogą być treningi na mniejszych skoczniach. Gdzie wobec tego uda się ze swoim podopiecznym w najbliższych dniach? Na giełdzie takich miejsc najczęściej wymienia się Szczyrk, Ramsau czy Planicę...

- Kamil będzie trenował tam, gdzie będzie spokój - to priorytet. Poszukamy takiego obiektu, gdzie będzie mógł skakać bez natłoku ludzi, mediów - aby mógł skoncentrować się na treningu - stwierdził tajemniczo Kruczek. - Planuję maksymalnie cztery treningi na skoczni, potrwają dwa, ewentualnie dwa i pół dnia z przerwą, aby były bardziej efektywne - dodał.

Po zakończeniu treningów przyjdzie czas na weryfikację ich efektów - to nastąpi podczas mistrzostw świata w lotach w Bad Mitterndorf oraz zawodów Pucharu Świata w Zakopanem.

- Wspólnie, pomiędzy sztabami szkoleniowymi, ustaliliśmy skład na mistrzostwa świata. Czekamy jeszcze do zawodów w Willingen - na podanie ostatecznego składu mamy czas do poniedziałku i ten termin wykorzystamy - zadeklarował trener, określając też priorytety: - Zawsze mistrzostwa świata są notowane wyżej niż Puchar Świata, ale wszystkie starty są ważne, bo to rywalizacja zawodników na najwyższym poziomie.

Na zakończenie szkoleniowiec polskiej kadry zdradził, komu nasi reprezentanci i członkowie sztabu najbardziej kibicowali podczas 64. TCS:

- Prevcowi. Mentalnie bliżej nam do Słoweńców niż do Niemców - przyznał, podkreślając również podejście ekipy Gorana Janusa do rywalizacji: - Nikt nie powiedział o Słoweńcach złego słowa w kontekście manipulacji. Prevc był w wyśmienitej formie. W Oberstdorfie wygraną zabrał mu wiatr - zakończył.