Nie ma co ukrywać - 64. Turniej Czterech Skoczni nie był udany dla Kamila Stocha. Polak podkreśla jednak, że nie traci wiary i wciąż będzie ciężko pracować, aby odzyskać radość ze skakania...
Ostatni konkurs 64. edycji TCS był swego rodzaju podsumowaniem nieudanej dla Stocha imprezy. W pierwszej serii Polak przegrał swój pojedynek z Janem Maturą i musiał zakończyć udział w imprezie:

- Nie wiem, czy to była aż taka niespodzianka. Już po Innsbrucku mówiłem, że nie spodziewam się cudów w Bischofshofen. Nie spodziewałem się też jednak, że nie awansuję do drugiej serii. To był dla mnie cios - mówił rozczarowany Stoch.

Ten turniej był dla dwukrotnego mistrza olimpijskiego imprezą mniejszych wzlotów i większych upadków. Czasem wydawało się, że jest już lepiej, by po chwili znów było gorzej.

- Podczas tego turnieju szukałem wielu rozwiązań i je wprowadzałem; nie każdy pomysł dawał taki efekt, jakiego chciałem. Czasem wydawało się, że to działa - jak w Innsbrucku - a później stanąłem w miejscu albo wręcz cofałem się. To znowu odbierało mi energię i chęci. Ale tak jest w sporcie i w życiu - nie wszystko wychodzi tak jak chcemy; czasem są bardzo trudne momenty, z których nie wiemy jak wybrnąć. Ale najważniejsze jest, by nie poddawać się i wierzyć, że będzie dobrze. Ja w to wierzę! - przyznał szczerze w wywiadzie dla TVP. - Chcę pracować, znaleźć klucz, żeby cieszyć się skokami i pokazać kibicom, że jest super. Takie dni nadejdą - jak w piosence: ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy.

Stoch podkreśla, że to nie jest najtrudniejszy moment jego kariery - choć tak to może wyglądać z zewnątrz:

- Były gorsze momenty, kiedy rzeczywiście nie wiedziałem jak wyjść z kryzysu. Był moment, kiedy wręcz poddawałem się, traciłem nadzieję, cierpliwość i siły. Teraz też tracę siły i cierpliwość, ale nie nadzieję - nie poddaję się; chcę, żeby było lepiej, i wiem, że będzie lepiej - tylko jeszcze nie wiem kiedy - przyznał. - Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. Wszystko jest możliwe, gdy wierzysz w to, co robisz. Z takim podejściem będę pracował.

Również podczas tego TCS były chwile zwątpienia:

- Były momenty, gdy myślałem o wycofaniu się i odpoczynku. Z drugiej strony nie po to trenowałem osiem-dziewięć miesięcy, aby teraz znowu trenować, a po to, żeby startować w zawodach i coś w nich zdziałać. Wierzyłem, że uda się zrobić coś fajnego.

Teraz przed Polakiem okres intensywnych treningów, ale i odpoczynku.

- Jeszcze po Garmisch bardzo chciałem jechać do Willingen. Teraz jednak wiem, że bardziej potrzebny jest mi dobry trening, na którym będę mógł oddać wiele dobrych skoków. Poza tym muszę odbudować się mentalnie.

Stoch zaznaczył, że bardzo dużą rolę w jego życiu odgrywają kibice i wsparcie, jakie od nich otrzymuje:

- Chciałbym podziękować kibicom za wszystkie ciepłe słowa, które do mnie docierały, za listy i za to, że wszyscy mnie wspierają - ja to czuję. Wiem, że choć teraz mi nie wychodzi, to zacznie przynosić efekty i będziemy jeszcze wszyscy się cieszyć - zakończył.