Przez wtorkowe kwalifikacje do ostatniego konkursu Turnieju Czterech Skoczni przebrnęli wszyscy Polacy. Najlepszym z biało-czerwonych okazał się Kamil Stoch, który zajął 21. miejsce.
Pierwszym z Polaków, który zaprezentował się w kwalifikacjach, był Andrzej Stękała. Po 128 i 118 metrach w seriach treningowych, tym razem zakopiańczyk osiągnął 119 metrów. Ta odległość dała mu czterdzieste miejsce. Mimo awansu do konkursu zawodnik nie był do końca zadowolony ze swojej próby.

- Ten skok nie był do końca taki jak chciałem. Wkradło się zbyt wiele niepotrzebnych błędów, ale myślę, że to wyeliminuję i jutrzejszy występ będzie jeszcze lepszy. Czułem, że mogę skoczyć dobrze; będąc na górze wiedziałem, że trzeba zrobić swoje - przyznał Stękała.

Najmniej doświadczony zawodnik reprezentacji do tej pory punktował tylko w Engelbergu. Jutrzejsze zawody będą okazją, by po raz drugi w sezonie zameldować się w najlepszej trzydziestce.

- Stać mnie na awans do drugiej serii, nie boję się tego powiedzieć. Trzeba skoczyć swoje i będzie dobrze - mówił zawodnik.

W kratkę na skoczni Paula Ausserleitnera skakał Maciej Kot. W pierwszym treningu osiągnął 126,5 m, w drugim - 121,5 metra. W kwalifikacjach uzyskał 118,5 m, co dało mu 38. lokatę.

- W obecnej sytuacji powinniśmy cieszyć się z każdego małego kroku, a takim jest zakwalifikowanie się wszystkich zawodników do konkursu - mówił Kot. - To ważne, bo kiedy nie ma radości, to skoki zaczynają źle wyglądać. Potrzeba nam wiary we własne umiejętności - dodał.

Dawid Kubacki w decydującym o awansie do konkursu skoku uzyskał 122,5 metra, co pozwoliło mu zająć 32. miejsce. W treningach skakał ze zmiennym szczęściem - w pierwszej serii lądował na 129., a w drugiej - na 121. metrze.

- Skoki wyglądają coraz lepiej, choć nadal brakuje im takiej dobrej energii, żeby odlecieć. Do tego trzeba dojść małymi krokami. Tego nie da się przeskoczyć, trzeba te wszystkie elementy poukładać. Każdy dobry skok poprawia samopoczucie, pewność siebie. Każda drobna poprawa daje podstawę do kolejnej poprawy - powiedział nieco filozoficznie Kubacki.

Długo do obiektu w Bischofshofen przyzwyczajał się Stefan Hula. Zwłaszcza pierwszy skok treningowy nie napawał optymizmem - zaledwie 115 metrów. W drugiej rundzie było już lepiej (120 m), a w kwalifikacjach Polak uzyskał 121,5 metra, co dało mu 26. miejsce.

- Miałem problemy na rozbiegu, szczególnie z pozycją dojazdową, nie mogłem się ustawić. Ta skocznia ma płaski rozbieg i miałem z tym trochę problemu. W kwalifikacyjnym skoku wyglądało to już jednak dobrze - mówił Hula.

Najlepiej spośród podopiecznych Łukasza Kruczka spisał się Kamil Stoch. Zawodnik z Zębu uzyskał w kwalifikacjach 124,5 metra, co dało mu 21. pozycję. Po swojej próbie mistrz olimpijski zwrócił uwagę na problemy z rozbiegiem.

- Wpadła grudka lodu i to niefortunnie na samym końcu toru, przez co miałem problem z odbiciem. Na szczęście nie było to aż tak drastyczne w skutkach, żebym nie zakwalifikował się do zawodów. Skoki jednak nadal pozostawiają trochę do życzenia - przyznał Kamil Stoch, którego prawdopodobnie nie zobaczymy na starcie kolejnych zawodów Pucharu Świata w Willingen.

Z występów podopiecznych dość zadowolony jest trener Łukasz Kruczek:

- To były dla nas udane kwalifikacje, choć wciąż jest wiele mankamentów. Pierwszy trening był bardzo udany, druga seria była trochę słabsza. Poza tym skoki były takie, że można śmiało myśleć o zdobywaniu punktów Pucharu Świata - zakończył optymistycznie szkoleniowiec.