Bardzo dobry skok w serii próbnej i dziewiętnasta lokata w konkursie - dla Kamila Stocha to nie wynik był jednak dziś najważniejszy, a stawianie kolejnych kroków w celu poprawy formy...
W serii próbnej dwukrotny mistrz olimpijski z Soczi poleciał na odległość 130 metrów, co było dziesiątym wynikiem rundy:

- Udało mi się wejść w nowy rok fajnym skokiem w serii próbnej - dał mi dużo pewności, której ostatnio brakowało - podkreślił Polak.

W konkursie już tak dobrze nie było - na półmetku Stoch plasował się na siedemnastym miejscu, by ostatecznie rywalizację ukończyć dwie lokaty niżej.

- Trochę szkoda zawodów, bo jakieś błędy się pojawiły - ale jest już lepiej. Może tego nie widać, ale dziś w konkursie nastąpił pewien przełom. Zrobiłem mały krok do przodu - a właśnie o to chodzi, by nie napalać się, a małymi krokami podążać do przodu. Na razie odgoniłem od siebie złe myśli, staram się budować pewność siebie i wiarę, że wszystko ruszy. To jeszcze chwilę potrwa, tak musi być. Pogodziłem się z tym, że będę musiał wykrzesać z siebie dużo cierpliwości - przyznał.

Jednym z problemów, jaki zauważają eksperci i kibice, są bardzo niskie prędkości Stocha na rozbiegu:

- Jestem ponad kilometr wolniejszy od najlepszych, ale w tej chwili to nie ma dla mnie znaczenia. Muszę skupiać się na czymś innym. Prędkość poprawię, kiedy wszystko inne będzie działało - zadeklarował.

Stoch odniósł się także do rywalizacji w parze systemu KO ze Stefanem Hulą. Na szczęście nie bratobójczej, bowiem obaj zawodnicy oddali na tyle dobre skoki, że zakwalifikowali się do finału.

- System KO jest stworzony dla kibiców i widzów. Jeśli ktoś odda dobry skok, awansuje - bezpośredniej rywalizacji między nami nie ma. Powiedziałem Stefanowi, że ta para i tak jest szczęśliwa; że cokolwiek by się nie stało, to i tak obaj wejdziemy do finału - zaznaczył.

Po zawodach w Niemczech Stoch teraz z większym spokojem, pozytywnym nastawieniem i motywacją wystartuje w austriackiej części 64. Turnieju Czterech Skoczni. Pierwsze skoki w Innsbrucku już jutro.