Oczekiwanego przez wszystkich przełamania podczas treningu i kwalifikacji w Oberstdorfie nie było. Polscy skoczkowie wciąż szukają formy, jednocześnie podkreślając, że sprzęt za nich nie skacze...
Związana ze świętami przerwa od startów miała być dla polskich skoczków czasem poświęconym na trening, ale też odpoczynek. I tak było:

- Czas świąteczny poświęciłem na reset głowy. Spędziłem go miło w gronie rodziny i przyjaciół - przyznał Kamil Stoch. - Odpocząłem, całkowicie odciąłem się od trosk i problemów. Naładowałem się pozytywną energią - deklarował Polak.

Po zawodach Pucharu Świata w Engelbergu Stoch wyglądał na załamanego swoją dyspozycją, jednak w Oberstdorfie pojawił się z podniesioną głową.

- Na Turniej przyjechałem nie tyle z nadziejami i wielkimi ambicjami, ale z wolą walki, wolą zrobienia czegoś dobrego. Będą dalej walczył o to, żeby było coraz lepiej.

Dziś rewelacji nie było, w obu skokach pojawiły się błędy.

- Moje skoki były - mówiąc delikatnie - takie sobie. Pierwszy był mocno spóźniony, później kierunek odbicia był za bardzo skierowany do przodu - ocenił.

Przed rozpoczęciem Turnieju Czterech Skoczni sporo mówiło się, że środkiem do osiągnięcia sukcesu przez Polaków mają być nowe stroje zawodników.

- Skoro w seriach treningowych potrafiłem skakać na poziomie światowej czołówki, a byłem w tym samym kombinezonie, co podczas zawodów, to trudno powiedzieć, że mieliśmy najgorszy sprzęt. Kombinezon jest okej, cały sprzęt mamy dobry. Ale to my skaczemy, a nie kombinezon - sprzęt tylko ma pomóc, nie zrobi nic za nas - podkreślił Stoch. - Wszystko zależy od tego, co mamy w nogach i - przede wszystkim - w głowach - zakończył.