Pech do warunków, technika niedopasowana do tylnego wiatru i błędy na rozbiegu - to, zdaniem Andrzeja Stękały, Stefana Huli i Dawida Kubackiego, nie pozwoliło im na awans do finału niedzielnego konkursu...
W sobotę Andrzej Stękała zadebiutował w Pucharze Świata - trzeba dodać, że z sukcesem, bo w pierwszym starcie wywalczył punkty do klasyfikacji generalnej. W niedzielę było już gorzej - skok na odległość 119 metrów wystarczył tylko na 38. lokatę. Co były przyczyną takiego występu?

- Błąd na dojeździe, spóźnione wyjście z progu i lekki wiatr w plecy - wyliczał Stękała. - Jestem skoczkiem, któremu trudno odlecieć przy takich podmuchach. Mam nadzieję, że za jakiś czas uda się to poprawić - stwierdził.

Mimo to zawodnik AZS Zakopane jest zadowolony z przebiegu minionego weekendu:

- Wyjeżdżam z Engelbergu z miłymi doświadczeniami. Dużo się nauczyłem, podpatrywałem innych zawodników. Myślę, że wiele mi to da. To zupełnie inny świat niż zawody Pucharu Kontynentalnego. Największe wrażenie zrobili na mnie kibice, atmosfera. Gdy słyszy się ten tłum, to podnosi to na duchu - cieszył się dwudziestolatek.

Na tylny wiatr i niedostosowaną do niego technikę narzekał również Stefan Hula (32. lokata):

- Mój skok był podobny do innych, jakie tu oddawałem. Brakowało szczęścia. W pewnym momencie były ciężkie warunki, przy których moja technika nie jest dobra. Później wydłużono rozbieg, warunki się zmieniły. Trudno, taki jest sport - godził się z losem.

Zawodnik ze Szczyrku deklaruje chęć dalszego podnoszenia formy:

- Jest wiele rzeczy, które można poprawić. Nie ma jednak sensu robić nic na siłę. Moja obecna dyspozycja pozwala na uzyskiwanie rezultatów pomiędzy piętnastym a trzydziestym miejscem. Dalej będę robił swoje, a przy dobrych skokach będą dobre wyniki.

Na warunki nie narzekał natomiast Dawid Kubacki (34. miejsce), który niepowodzenie tłumaczył powtarzającym się błędem technicznym:

- Wszystkie moje próby były spóźnione, a przez to brakowało wysokości i prędkości za progiem - dlatego skoki były krótsze. Sam ruch wygląda ok; wszystko byłoby super, gdybym miał jeszcze metr do progu - tłumaczył.

Skoczek z Szaflar jest pewien, że już wkrótce jego dyspozycja będzie zbliżona do tej, jaką prezentował latem:

- Przed sezonem nałożyłem na siebie zbyt dużo presji, to nie pozwoliło mi rozwinąć skrzydeł. Jestem przekonany, że już w najbliższym czasie wrócę do dobrego skakania. Moim celem nie jest tylko awans do trzydziestki - zakończył.