Sobotni konkurs w Engelbergu potwierdził, że Polacy głęboki kryzys mają już za sobą, ale brak im jeszcze stabilizacji formy.
Najlepszym tego przykładem był Kamil Stoch - po pierwszej serii zajmował dziewiąte miejsce, aby oddać najgorszy skok drugiej rundy i ostatecznie spaść na lokatę dwudziestą. Mimo to dwukrotny mistrz olimpijski dostrzega pozytywy:

- Dobrze oceniam ten konkurs. Dobrze bawiłem się na skoczni, skoki sprawiały mi przyjemność - podkreślił.

Fakt, iż Stoch dobrze ocenia finałową próbę, może jednak trochę martwić:

- Wydawało mi się, że drugi skok był dobry. Może nie jakiś super, ale nie było źle - ocenił.

Nieznacznie za skoczkiem z Zębu uplasował się Stefan Hula (22.):

- Oddałem dwa podobne skoki. Brakowało czystego wyjścia z progu, obie próby były spóźnione, ale w porządku. Jest lekki niedosyt, bo wiem, że stać mnie na lepsze występy. Jutro będę się starał podejść do zawodów spokojnie i trafić w próg - zapowiedział.

Najwięcej emocji wzbudzał dziś występ Andrzeja Stękały, który w swoim debiucie znalazł się w czołowej trzydziestce. Zawodnik AZS Zakopane, podobnie jak Stoch, w drugiej serii spadł o kilka miejsc. Jak tłumaczy słabszą próbę?

- Wcześniej czułem stres, który wpływał na mnie mobilizująco. W drugiej serii byłem zbyt spokojny - nie czułem presji, bo już miałem pewne punkty. Mogłem troszkę się zestresować... - żartował.

Mimo to Stękała cieszy się z dzisiejszego występu:

- Jestem bardzo zadowolony. Cieszy mnie, że w końcu mam upragnione punkty. Ciężko na to pracowałem. Teraz będę chciał wejść do pierwszej dwudziestki. Trzeba spokojnie, ciężko trenować, a to na pewno zaowocuje w przyszłości - zakończył.