Dawid Kubacki, podobnie jak większość jego kolegów, udawał się do Lillehammer z zerowym dorobkiem punktowym w Pucharze Świata. W jego przypadku dwa konkursy w Norwegii nie zmieniły tej sytuacji...
Świetna forma prezentowana latem przez Dawida Kubackiego nie ujawniła się jeszcze tej zimy. Również w Lillehammer Polak nie zdołał zdobyć punktów do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata - zawody ukończył na 56. i 36. miejscu.

- Mój występ w Lillehammer był mało szczęśliwy. Dzisiaj tak naprawdę największe zamieszanie zrobiła zmiana belki. Bonifikata punktowa była dość duża, a różnice w prędkości - praktycznie żadne. Niestety nie zadziałało to na moją korzyść. Trudno się mówi - przyznał ze smutkiem.

Kubacki dostrzega jednak pewne pozytywy w swoim występie, a także tłumaczy, co miało wpływ na jego błąd:

- Sam skok technicznie był dobry, tylko trochę za wcześnie wyszedłem z progu. W tej sytuacji pomocna byłaby niższa belka, bo lepiej bym trafił w próg, ale wyniki są, jakie są - i tego już nie zmienimy. Dziś cieszymy się z dobrego występu Stefana.

Dawid zareagował również na krytyczne głosy wobec sędziów, którzy - zdaniem niektórych - podjęli błędną decyzję o przeniesieniu dzisiejszego konkursu na skocznię normalną:

- W trakcie konkursu warunki były takie, że pewnie dałoby się poskakać na dużym obiekcie, ale organizatorzy chcieli być pewni, że uda się te zawody przeprowadzić, a nie przeciągać do wieczora, nie wiedząc, czy się uda. Prognozy nie były zbyt dobre i taką podjęli decyzję. Nie ma co im się wcinać w robotę - zakończył.