W roku 2015 przypada piętnasta rocznica powstania naszego portalu. W cyklu artykułów, przypominających wydarzenia z przeszłości, czas na trzydziesty szósty tydzień roku...
W tym czasie dużo działo się na polskim rynku medialnym - w 2001 roku po raz pierwszy w kioskach można było kupić "Newsweek Polska", cztery lata później telewidzowie oglądali pierwsze wydanie magazynu "Dzień dobry TVN", a po kolejnych dwóch latach wystartował kanał TVN CNBC. Z kolei nasi posłowie przegłosowali ustawę, która powoływała do życia Inspekcję Transportu Drogowego - tak kochaną przez kierowców, zwłaszcza ciężarówek.

Tradycyjnie dodajmy, że w trzydziestym szóstym tygodniu świat stracił kilka osób zasłużonych dla kultury czy sportu - wśród nich dziennikarz i konferansjer Lucjan Kydryński (2006), włoski tenor Luciano Pavarotti (2007), reżyser Janusz Morgenstern (2011) czy bokser Leszek Drogosz (2012).

Ale jestem tu po to, żeby pisać o skokach, a nie o wydarzeniach ze świata mediów, polityki czy kultury. Trochę podobnie mawiał Janne Ahonen ("jesteśmy tu po to, żeby skakać, a nie się uśmiechać"). Fina wspominam nieprzypadkowo, ponieważ to on wygrał ostatni konkurs Letniej Grand Prix w 2000 roku. W Sapporo wyprzedził Norwegów - Henninga Stensruda, Lasse Ottesena i Roara Ljoekelsoeya - i przypieczętował zwycięstwo w klasyfikacji generalnej cyklu. Adam Małysz w zawodach zajął dwunaste miejsce, a w ogólnym rankingu był dziewiętnasty.

Również w 2001 roku skoczkowie rywalizowali w Japonii. Konkurs w Sapporo padł łupem Stefana Horngachera, który wyprzedził Andreasa Goldbergera, Alana Alborna i Adama Małysza. Kilka dni później w Hakubie Horngacher znów był najlepszy, a za jego plecami znaleźli się Małysz i Goldberger. Na zakończenie letniej rywalizacji triumfował z kolei Masahiko Harada, który wyraźnie wyprzedził Martina Höllwartha i Petra Zontę; Adam Małysz zajął dopiero dziewiąte miejsce, ale i tak zwyciężył w klasyfikacji generalnej cyklu.

Podczas konkursów LGP 2002 - tym razem w Lahti - dominował inny reprezentant Austrii. Dwukrotnie triumfował Andreas Widhölzl, który tym samym zapewnił sobie triumf w klasyfikacji końcowej. Za jego plecami meldował się Janne Ahonen, natomiast trzecim miejscu stawali najpierw Martin Koch, a następnie Martin Höllwarth. Polacy w Finlandii startowali, ale bez oszałamiających wyników; w zawodach nie wziął udziału Adam Małysz, który miał problemy z kolanem.

W 2003 roku nie mieliśmy większych zawodów, skupialiśmy się więc na mniejszych - np. tych w Rożnowie, gdzie Jakub Janda pokonał Jana Mazocha, albo w Falun, gdzie zwyciężył Johan Erikson.

Pisaliśmy też o rozpoczęciu przebudowy dużej skoczni w Bischofshofen - obiekt miał zostać powiększony (mówiło się, że możliwe będą skoki 150-metrowe; dziś oficjalny rekord wynosi 145 metrów) i wyposażony w igelit oraz sztuczne oświetlenie. Zmiany w swoim życiu wprowadził też Adam Małysz - nasz skoczek rozjaśnił sobie włosy. - Powiedziałam Adamowi, żeby się wyluzował - mówiła wtedy jego żona Iza.

Warto też wspomnieć o opublikowanym wtedy wywiadzie z Wojciechem Skupniem. Rozmowa ta była dość osobliwa, przeprowadzona pod skocznią w Predazzo. Do dziś pamiętam tę specyficzną wymianę zdań:

AM: Lubisz skakać w deszczu?
WS: A lubisz stać na deszczu?
AM: Niekoniecznie.
WS: No a ja nie lubię skakać.

W roku 2004 pisaliśmy o zawodach Letniej Grand Prix w Zakopanem. Mieliśmy powody do radości - indywidualny konkurs wyraźnie wygrał Adam Małysz, który pokonał Roberta Kranjca, Bjoerna Einara Romoerena i Jakuba Jandę. W drużynówce triumfowali skoczkowie z Norwegii, Polska uplasowała się na szóstym miejscu.

Podopieczni Miki Kojonkoskiego zwyciężyli mimo pewnych problemów przedstartowych - o ile im samym udało się dotrzeć do Zakopanego na czas, to nie udało się to im bagażom - dlatego większość z nich nie wzięła udziału w treningach. Bjoern Einar Romoeren wizytę w Zakopanem rozpoczął od Krupówek, gdzie kupił sobie ubrania - o czym mówił w niezmiernie ciekawym wywiadzie dla naszej redakcji.

Dodajmy, że pobyt w Zakopanem był bogaty w atrakcje dla skoczków, trenerów czy działaczy, którym zaproponowano spływ po Dunajcu. Bardzo zadowolona z pobytu u nas była rodzina Waltera Hofera: - Widoki są przepiękne, Zakopane oczarowuje - mówiła żona dyrektora Pucharu Świata.

Pod Tatrami nie wystartował Mateusz Rutkowski - nasz skoczek został odsunięty od reprezentacji za niesportowe zachowanie, w tym picie alkoholu na zgrupowaniu. Szybko powrócił do zespołu - wziął udział już w kolejnym konkursie LGP, rozgrywanym w Predazzo. Wiele tam nie zawojował (29. lokata), ale mógł świętować triumf kolegi z drużyny - na najwyższym stopniu podium stanął bowiem Adam Małysz, który zdecydowanie pokonał Andreasa Widhölzla i Andreasa Küttela.

W 2005 passę zwycięstw Jakuba Jandy w Letniej Grand Prix przerwał Andreas Küttel. Szwajcar zwyciężył w Bischofshofen, pokonując właśnie Jandę i Michaela Uhrmanna. Polacy nie zachwycili - piętnasty był Kamil Stoch, a dwudziesty Adam Małysz.

Ten ostatni pewnie jeszcze nawet nie myślał, że wkrótce będzie patronem skoczni w Wiśle, gdzie właśnie wtedy wmurowano akt erekcyjny obiektu.

Na naszych łamach w tamtym czasie pojawił się wywiad z Danielem Forfangiem. Sympatyczny Norweg opowiadał nam o swojej walce z kontuzją, o życiu prywatnym i planach na przyszłość (wśród nich pojawiły się szkoła policyjna i golf).

W roku 2006 skoczkom przyszło rywalizować w Hakubie. Zwyciężył tam Janne Happonen, który - co ciekawe - nie był wtedy kontuzjowany, postanowił więc wykorzystać tę rzadką okazję do wygrywania. Zrobił to w niezłym stylu - drugiego Wolfganga Loitzla pokonał o niemal czternaście punktów; trzeci Antonin Hajek stracił już prawie dziewiętnaście. Polacy (Skupień, Mateja, Bachleda) zajęli dalsze lokaty.

Bez naszych reprezentantów odbywały się z kolei zawody FIS Cup w Örnsköldsvik, gdzie na najwyższym stopniu podium stawali Austriacy - Stefan Innerwinkler i Nikolas Fettner.

W tamtym okresie wciąż sporo było kontrowersji wokół przepisów związanych z wagą skoczków - narzekali na nie Daniel Forfang, Sigurd Pettersen czy Ferdinand Bader. Ten ostatni dość ostro stwierdził: "To już nie jest i nigdy nie będzie mój świat".

Warto przypomnieć sobie również rozmowę z Bjoernem Einarem Romoerenem. Norweg wspomniał, że igrzyska w Turynie będzie wspominać jako niezwykle nudne kilkanaście dni z życia...

Letnia Grand Prix w Hakubie w 2007 roku była dość monotonna - na podium dwukrotnie stawali ci sami zawodnicy. Triumfatorzy byli jednak różni - raz Andreas Küttel przed Shohei Tochimoto, w kolejnym konkursie - odwrotnie. Nie zmieniał się tylko skoczek na najniższym stopniu - Noriaki Kasai. Umiarkowanie dobrze spisywali się Polacy - Piotr Żyła zajął ósme miejsce w pierwszym konkursie, a Rafał Śliż był piąty w drugim.

W Falun trwały tymczasem zawody FIS Cup. Pierwszy konkurs wygrał Johan Erikson, drugi - Kenneth Gangnes - ten sam, który zdominował konkursy LGP w miniony weekend.

Kontynuując wątek rywalizacji międzynarodowej - w Park City jednego dnia odbyły się dwa konkursy Pucharu Kontynentalnego pań. Potrójną zwyciężczynią została Daniela Iraschko, która nie tylko dwa razy w bezpośredniej rywalizacji pokonała Anette Sagen, ale też stanęła na najwyższym stopniu podium klasyfikacji generalnej.

Nie brakowało też lokalnych zawodów - mistrzostwo Norwegii wywalczyli Anders Jacobsen, Line Jahr i - w kategorii juniorów - Robert Johansson. Z kolei w Szwecji wśród seniorów triumfował Isak Grimholm, a wśród juniorów - Fredrik Balkasen.

Na naszych łamach można było wtedy przeczytać ciekawą rozmowę z Dienisem Korniłowem. Rosjanin opowiadał o przykrych doświadczeniach związanych z Grand Prix Czterech Narodów, wrażeniach związanych z organizacją igrzysk przez Soczi i sportowych marzeniach...

W roku 2008 zbyt wielu konkursów nie mieliśmy - warto jednak wspomnieć o wygranym przez Dawida Kubackiego Pucharze Solidarności (na podium stanęli też Marcin Bachleda i Łukasz Rutkowski) oraz nieoficjalnych letnich mistrzostwach Norwegii - tam wśród panów wygrywali Andreas Vilberg i Tom Hilde, a wśród pań - dwukrotnie Line Jahr.

Mimo niewielkiej liczby zawodów na naszych łamach nie było nudno - kto chciał, mógł przeczytać rozmowę z młodymi, obiecującymi skoczkami - Krzysztofem Biegunem i Stanisławem Bielą. Obaj marzyli wtedy o wejściu do czołówki Pucharu Świata.

Świetnie spisywali się nasi skoczkowie podczas konkursów Pucharu Kontynentalnego w Pyeongchang w 2009 roku. Pierwszego dnia zawodów zwyciężył Stefan Hula; dzień później triumfował co prawda Hyun Ki Kim, ale Polacy - Dawid Kubacki, Stefan Hula i Krzysztof Miętus - zajęli lokaty od drugiej do czwartej, ponadto ósmy był Maciej Kot.

A u nas znowu był wywiad - tym razem przepytaliśmy Julię Kykkänen. Sympatyczna zawodniczka z Finlandii odważnie mówiła wtedy, że chce zostać najlepszą skoczkinią świata. Cóż, na razie się nie udało - choć kilka dobrych rezultatów Finka zanotowała.

Teraz krótko o roku 2010. Marikollen było wtedy areną rozgrywania mistrzostw Norwegii, podczas których zwyciężył Tom Hilde, a podium uzupełnili Atle Pedersen Roensen i Andreas Stjernen.

Z kolei w czeskim Frenstacie odbyły się lokalne zawody - wśród seniorów zwyciężył Jakub Janda, w grupie młodzików - Filip Sakala, a wśród dziewcząt - Vladka Pustkova. Dzień później przyszedł czas na Puchar Horecek - w grupie najstarszych zwyciężył Janda, wśród juniorów - Tomasz Byrt. Konkurs młodzików to triumf Łukasza Podżorskiego, natomiast w zawodach dziewcząt znów wygrała Pustkova.

Więcej międzynarodowych konkursów mieliśmy w roku 2012. W Lillehammer skoczkowie walczyli o punkty Pucharu Kontynentalnego - pierwszy konkurs wygrał Andreas Wellinger, drugi - Wolfgang Loitzl. Polacy nie zachwycali - najlepszym rezultatem było dwudzieste miejsce Grzegorza Miętusa.

Na sąsiednim obiekcie rywalizowały panie. Sobotnie zawody były popisem Danieli Iraschko, która pokonała Jacqueline Seifriedsberger o 26,5 punktu! Dzień później Austriaczki zamieniły się miejscami, a różnica pomiędzy nimi była minimalna.

I wreszcie FIS Cup w Wiśle, gdzie triumfatorami zostali Daniel Althaus i Cestmir Kozisek, a z miejsc na podium mogli cieszyć się Polacy - Rafał Śliż i Artur Kukuła.

W 2013 roku jedynymi międzynarodowymi zawodami były konkursy FIS Cup w Einsiedeln - pod nieobecność Polaków triumfowali Marco Grigoli i Elias Tollinger.

Nasi reprezentanci w tym czasie brali udział w konkursach na Wielkiej Krokwi - najpierw w Pucharze Solidarności (zwyciężył Bartek Kłusek przed Janem Ziobrą i Piotrem Żyłą), a dzień później w mistrzostwach Polski (tytuł wywalczył Ziobro przed Maćkiem Kotem i Dawidem Kubackiem).

Swoje mistrzostwa rozgrywali także Finowie (złoto dla Janne Happonena, srebro dla Janne Ahonena, brąz dla Olliego Muotki), a lokalne konkursy zorganizowali też Japończycy (seniorzy - Noriaki Kasai, seniorki - Sara Takanashi, juniorzy - Ryoyu Kobayashi).

Również w roku 2014 skoczkowie rywalizowali w FIS Cup w Einsiedeln, tym razem jednak na starcie stanęli Polacy. Poszło im bardzo dobrze - pierwszy konkurs wygrał Lukas Mueller przed Killianem Peierem i Andrzejem Stękałą, a w czołowej dziesiątce zameldowali się też Krzysztof Leja, Przemysław Kantyka i Adam Ruda. Dzień później Stękała stanął na najwyższym stopniu podium, a lokaty na miarę dziesiątki zajęli Kantyka i Leja.

Było też mnóstwo mistrzostw - w Norwegii Phillip Sjoeen pokonał Andersa Bardala (ten mówił o młodszym koledze, że jest teraz najlepszym skoczkiem świata), w Niemczech Richard Freitag wygrał z Andreasem Wankiem i Karlem Geigerem (dopiero piąty był Severin Freund), w Słowenii tytuły wywalczyli Anze Lanisek (Peter Prevc zajął dziewiąte miejsce) i Eva Logar, a we Włoszech - Davide Bresadola.

Pojawiły się też bardzo pozytywne informacje z Kanady - firma Mackenzie Investments zaczęła finansować szkolenie i starty tamtejszych skoczków i skoczkiń.

« przeczytaj poprzedni odcinek cyklu (27 sierpnia - 2 września)